Urban Burritos – czyli super jedzenie na Krakowskim Przedmieściu
Przystawka na mieście przed kolacją fot. D.Szymborska |
No więc wygrałam konkurs bo wiedziałam jak wygląda miechunka! Ha!
Nagrodą było dowolne burrito. Meksykanie używają nazwy burrito zamiennie z taco
de harina – bo tortilla zawsze mączna jest!
San Francisco ma swoje burrito mam nadzieję, że i Warszawa będzie miała swoje. Urban Burritos z rowerkowej lodówki z kuchenką są świetnym pretendentem do flagowej ciepłej tortilli wypełnionej samymi pysznościami!
Dawno nie byłam taka entuzjastyczna w rekomendacji jedzenia! Ostatnio
usłyszałam, że wciąż się czepiam, doszukuję jakiś wad w
jedzeniu/obsłudze/restauracji. No nie wiem….może jestem wymagająca…. W każdym
razie tutaj to będą same zachwyty!
Wybrałam małe burrito z kurczakiem i ze wszystkimi dodatkami, niestety
dziś nie było guaca i przemiła pani obsługująca nie miała pojęcia gdzie została
użyta miechunka, dzięki to której miałam burrito za free.
Tortilla wyborna, kurczak fajny, sałata świeżutka, ser ciągnący, sos
umiarkowanie ostry (bo taki wybrałam), śmietana słodka, ryż sypki i aromatyczny…
i taką to sobie kanapkę tortillową wcięłam przed kolacją…. Wygląda na to, że
czasem proste jedzenie potrafi bardziej cieszyć niż coś wyszukanego.
Rower z przyczepką dziś zaparkował na Krakowskim Przedmieściu, gdzie
będzie jutro nie wiem ale wiem, że jakbym przechodziła obok to bym znów
zamówiła burrito tym razem z wołowiną i na pewno nie to małe tylko duże!
ho ho ho! gratuluję wygranej ;) nie dość, że jest satysfakcja, to jeszcze zjadłaś co nieco ;) smakowicie wygląda ;))))
OdpowiedzUsuń