|
Wracając z kabackiem - słońce! Fot. T. |
Mam inne postrzeganie tego czym jest
poranne bieganie. Skracając historię – duuużo przed 6 rano byłam już w lasku
kabackim. Sama po ciemku nie biegam, w towarzystwie to i owszem. W ciemności
las jest inny, taki za jakim nie przepadam – nieznajomy, dziwny. Nie żebym się
bała – nie lubię po prostu. Następnym razem to wezmę czołówkę bo dziś za dużo
nie widziałam pod nogami. Za to było jak na filmach – świt – i światło
włączone. I jeszcze kolejna obserwacja – jest już jesień. Dobrze, że miałam
rękawiczki! Dopiero na trasie zorientowałam się, że mój strój nie jest glamour –
niby ortalionowe spodnie (asics), t-shirt adidasa, na to bluza adidasa –
wszystko we wściekłym różu, do tego buff. I tutaj mały zgrzyt – buff ma śliczne
obrazki owcy jeżdżącej formułą, a to wszystko na czerwonym tle. Zgrzyt nie
zgrzyt wolałam, żeby mi gardła nie przewiało. Rękawiczki na szczęście szare (Nike)
i jeszcze czapeczka z daszkiem The Norht Face, buty Mizuno (Creation 13). I tak
zaczął mi się długi dzień. Zastanawiam się o której zacznę usypiać? O 11?
(tyle, że w dzień – to całkiem prawdopodobne….). Usypiając czy nie, warto było!
|
Las kabacki, może też być każdy inny las przed świtem fot. D.Szymborska |
|
Mgła przed laskiem kabackim fot. D.Szymborska |
Komentarze
Prześlij komentarz