|
Tarlant Champagne Reserve fot. D.Szymborska |
O tym, że szampan uzależnia już
pisałam. Jednak o Tarlant jeszcze nie wspominałam. To cudowny lekko poziomkowy
musujący zawrót głowy. I te bąbelki jak one cudownie lecą do góry. Tarlant
Reserve to mieszanka trzech szczepów – 1/3 Chardonnay, 1/3 Pinot Meunier i 1/3
Pinot Noir. Ten który został nalany do mojego kieliszka w butelce znalazł się w
2008 roku, wcześniej fermentował w kadzi, a potem był starzony w dębowych
beczkach. To z jednej strony delikatny – w smaku, z drugiej szalejący w
kieliszku klasyczny szampan. Gdyby tak codziennie były okazje do świętowania. A
tak smak poziomek, gruszki, trochę jabłka pozostaje wspomnieniem. Bardzo miłym
wspomnieniem. Szampany są tak ulotne, tak specjalne, dlatego trzeba szukać
okazji do świętowania…. Po kieliszku, dwóch głowa nie boli i spokojnie można na
drugi dzień biegać. Oczywiście nie polecam przed zawodami, z pewnością rozluźni
i sprawi przyjemność. Nie polecam dlatego, że skończenie na jednym kieliszku
jest prawie nie możliwe. Po co cierpieć i patrzeć jak piją inni. Lepiej
zostawić szampan “na-po-zawodach”. Zresztą kto ma ochotę pocić się na treningu
i pachnieć alkoholem? Z pewnością nikt, kto ma do przebiegnięcia kilkadziesiąt
kilometrów. Z winem nie ma problem – kieliszek, odpompowanie powietrza i
butelka może poczekać do następnego dnia. Szampan nie czeka! Są specjalne gazy
w spray ‘u które można użyć by szampan poczekał, nigdy ich nie stosowałam,
zresztą bałabym się by mi smaku i bąbelków nie zabrały.
|
Champagne.....fot. D.Szymborska |
Komentarze
Prześlij komentarz