|
Się podbiega fot. T. |
Dziś pierwszy bieg z całego cyklu Falenickiego. Oj działo się. Przy
zapisach rozdawałam ulotki z przepisami – dziś szef kuchni polecał makaron
ryżowy. Potem coś na kształt rozgrzewki bo tak ślisko było, że najbezpieczniej
to stało się koło drzewa i nogą machało. Lód wszędzie! Miesiąc temu w Runner’s
World pisałam o Epoce Lodowcowej i wymieniałam biegi górskie – zimowe, lodowe i
śniegowe. Dziś to było zdecydowanie lodowo. Startowałam w szybkiej grupie, nie
było łatwo bo chłopaki biegli w butach do asfaltu i na starcie zachowywali się
jak postaci z kreskówek, które kręcą nogami w miejscu a nie ruszają. Część w
kolach pognała. Dzisiejszy czas – najgorszy ze wszystkich moich Falenickich
startów – pozostawiam bez komentarza, miał być trening był trening. Choć
niezwykły bo rzadko kiedy mam na treningu tak wiernych kibiców jak dziś.
Dlatego mam zdjęcia siebie – dzięki T. i J. Bieg był naprawdę niebezpieczny –
karetki zwoziły zawodników. Widziałam nieprzytomnego czekającego (wraz z
organizatorami) na ambulans, byli też zawodnicy, którzy fikali koziołki
(dosłownie). Ja przetruchtałam bez wywrotki, na moje Salomony (SpeedCross
miałam nakładki z kolcami – oj przydały się). Teraz czekam aż przestanę kaszleć
bo stratowanie w zawodach w ramach treningu jest mega frustrujące. Tak biec by
przebiec…..ehhh potem człowiek się czepia tych co popchnęli na starcie,
podcinali na trasie – dlatego, że samemu się wlecze bo kaszel nie pozwala
szybciej. A jeszcze dobra wiadomość dla tych, którzy się gubią w lesie. Teraz
trasa biegu jest oznaczona „na stałe”! Na drzewach są strzałki! Super sprawa!
Dziś była telewizja, radio a jak jest prasa to jest też jedzenie – po biegu
pączki i grochówka (w innej kolejności oczywiście). I jeszcze jedna obserwacja –
Falenica to biegun zimna – było -3.5 stopnia a na Mokotowie +1.5. Nie ma
sprawiedliwości na świecie! Do zobaczenia na kolejnym Falenickim biegu!
|
Zapisy do biegu fot. D.Szymborska |
|
Lans przed startem fot. T. |
|
Lans na mecie fot. T |
Komentarze
Prześlij komentarz