TRYB JASNY/CIEMNY

8 Półmaraton Warszawski – relacja

Medal - 8 Półmaraton Warszawski fot. D.Szymborska



Będzie krótko bo zaraz dostanę pyszny domowy hamburger, ze świeżo mielonej wołowiny, w ciepłej bułce z warzywami i serem…to nawet cheeseburger będzie… 

Wracając do biegu. Na linii startu stanęłam jak menel ubrana. Zapomniałam, że kurtkę w kratkę wyrzuciłam już dawno. Dlatego ubrałam na siebie dwie męskie bluzy w kolorze ciemnej zieleni, na to folijka srebrna. I dzięki temu nic nie zmarzłam. 

Start – nie tak jak w zeszłym roku, tylko ładnie i sprawnie. Biegłam z zajęcem na 2h, bo zajęczyca na 2.10 nie była przekonująca co do planu biegu. Na 4K zając zgubił baloniki – miał trzy, ale wszystkie razem związane...

Ponieważ dziś się nie ścigałam tylko trenowałam to: byłam uśmiechnięta (a nie spięta), przebijałam piątki dzieciakom, gadałam ze wszystkimi wokoło. Spotkałam J. którego znałam tylko z facebooka, nagadałam się z zającem. Napiłam się napoju izotonicznego, który składał się z zamarzniętych kryształków – pycha. 

Dodatkowo  miałam jak to się ładnie nazywa "spersonalizowany doping", biegłam w koszulce Kompani Wrażeń, i w trzech miejscach trasy tłum wolontariuszy mnie dopingował. Ja jak gwiazda machałam, uśmiechałam się do zdjęć –pełen lans! Tym razem nie sprzedawałam kilometrów biegowych, zapraszam na „zakupy” przed Orlenem – 18% już sprzedane, reszta czeka….

To był bardzo fajny bieg. A teraz kilka słów o organizacji. Start – fajnie, organizatorzy wyciągnęli wnioski, i tym razem poszło sprawnie. Punkty z piciem – jak to się mówi porażka, biedni wolontariusze mieli nalewać z butelek z ustnikami do kubeczków – z czym się zupełnie nie wyrabiali. Plus za dużo stołów, minus za to, że część ich była pusta. Kibiców mało, jednak dla wszystkich duży szacunek, bo przy tej pogodzie to bohaterstwo stać i dopingować innych! Meta, i tutaj to już było mega beznadziejnie, super tłum, rozwiązujących buty, pchających się po picie, czekających na medal. Miała być folia termiczna, był zwykły worek, wolontariusze nie nadążali z rozdawaniem napojów, w końcu zaczęli puszczać zgrzewki w tłum – weźcie sobie. Żadnych oznaczeń co gdzie. Doszłam do stacji Stadion. Nigdy wcześniej na niej nie byłam, ślicznie, czysto i nowocześnie. Nawet udało mi się wepchnąć do pierwszego pociągu.

Cieszę się, że tak dziś wyglądał mój trening, jedynka z przodu, bo trochę przyśpieszyłam na końcu bo zając był zajęty motywowaniem swojej grupki, i już nie mogliśmy plotkować.

Nie wiem czy za rok pobiegnę, może tak, może nie. Z dzisiaj jestem bardzo zadowolona, i cheeseburgery już zaraz wjadą na mój talerz….

Samogrzmotka na mecie fot. D.Szymborska

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. dzięki:) to był fajny trening i bardzo miłym towarzystwie:)

      Usuń
  2. Czyli moje obawy co do punktu z napojami sprawdziły się. Niestety, niedzielne dodatkowe zajęcie zatrzymało mnie w domu i nie mogliśmy razem z moim Sz. kibicować naszemu kumplowi, biorącemu udział w Półmaratonie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej hej - wyprzedzałaś mnie koło "palmy". Szkoda ze nie udało mi się Cie wypatrzyć na starcie. Mam nadzieje, że może na Maratonie Warszawskim jakos bardziej osobiście Cie spotkam :) o ile bedziesz biegła Warszawski. To był moj pierwszy półmaraton - zabawa wspaniała!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa