Oshee Cherry Flavour – niepijalny
Kiedyś, dawno temu uwielbiałam próbować każdego napotkanego napoju
energetyzującego. Pamiętam, że jak jeździłam na Słowację by szaleć free
ride’owo na desce to dziennie udawało mi się wypić po kilka zupełnie różnych
power napojów, to co było wspólnym mianownikiem to ich obrzydliwie landrynkowy
smak.
Przestałam jeździć na desce, zaczęłam biegać. I teraz próbuję
izotoników. W czasie konwencji Reebok’a dostałam Oshee. To jeden z nielicznych
izotoników, które mi wybitnie nie smakują, już wolę ten z Lidla, który był
serwowany w czasie benzynowego maratonu.
Wracając do tego Oshee, na opakowaniu jest napisane: „bidon 0.6l”. I
zaczytuje się gdzie trzeba jaki kod wysłać. Dopiero J. mi powiedział, że to
butelka jest bidonem. Bo nieprzeźroczysta, bo czerwona. Cóż jestem posiadaczką
wersji limitowanej. Choć myślę, że nie przez długi czas bo butelka/bidon trafi
do kosza z napisem plastik.
Z izotoników dostępnych na co dzień w sklepach to najbardziej lubię Isostar,
ale o tym napiszę jak w kuchni będę miała butelkę i dostęp do składu tego
napoju.
Oshee, to napój, który może mieć
szkodliwy wpływ na aktywność i skupienie uwagi u dzieci – to jest napisane na
opakowaniu.
W 100ml ma 24kcal (klasycznie), 0 tłuszczu, 5.7g węglowodanów, 0
białka, sól/sód to odpowiednio 012g/0,046g, niacyna 2.4mg, witamina E 1.8mg,
kwas pantotenowy 0,9mg, witamina B6 – 0,21mg, biotyna to 7,5ug.
Jak dla mnie smak wiśniowy jest nie do przeskoczenia, zdecydowanie wolę
chemiczne odmiany cytryny lub pomarańczy. A za chwilę do zwykłego bidony
wycisnę sok z limonki, dodam miodu i szczyptę soli i naleję wody mineralnej –
będzie mniej chemicznie, mniej naukowo i profesjonalnie ale bardzo smacznie!
Komentarze
Prześlij komentarz