Ukryta prawda – T.Colin Campbell
Ukryta prawda, T.Colin Campbell |
Nie, nie czytam o Smoleńsku, choć książka Torańskiej leży na stole. To
kolejna książka Campbella („Nowoczesne zasady odżywania” już zrecenzowałam
TUTAJ).
To nie jest lektura na dobranoc. To nie jest też łatwa książka. Jeżeli
miałabym scharakteryzować ją w jednym zdaniu to napisałabym, że jesteśmy tym co zjadamy.
To daje do myślenia prawda? Dziś rano wypiłam kawę z mlekiem i zjadłam
owsiankę z orzechami i dżemem. Campbell powiedziałby, że to mleko to nie był
dobry pomysł. Być może ma rację.
T. Colin uważa, że najważniejsze jest to by tak zwana dieta idealna
składała się z produktów roślinnych, i by one były jak najmniej przetworzone.
Co trudniejsze dla mnie, przy moim zamiłowaniu do gotowania przestrzega
przed jedzeniem oleju, soli, cukru. Campbell uważa, że idealne proporcje w
naszej diecie to następujące rozłożenie kalorii dostarczanych naszemu
organizmowi: 80% powinno pochodzić z węglowodanów, 10 z tłuszczu i ostatnie
10 z białka (tyle, że roślinnego).
Ukryta prawda w wydaniu Campbella to smutny, poparty jego badaniami
obraz świata, gdzie człowiek choruje, umiera przez samego siebie. Fundując
sobie niezdrowe odżywianie sami prosimy się o takie choroby jak rak, wysokie
ciśnienie. I tutaj wchodzimy na grząski grunt – Campbell przeprowadza wiele
badań, eksperymentów, jego wnioski są na tyle rewolucyjne – np. rak jak choroba
cywilizacyjna wynikająca ze złego odżywiania, że zyskuje grona zwolenników i
przeciwników.
To co pewne nie lubią go koncerny farmaceutyczne! Campbell uważa, że
wiele leków jest niepotrzebnych a wręcz szkodliwych dla ludzi.
To co jest tą ukrytą prawdą? Według Campbella niepotrzebne dostarczanie
organizmowi ludzkiemu białka zwierzęcego…
Czy książka zmieniła moje życie? Nie, bo wciąż jem mięso, ryby, piję
kawę z mlekiem i nie wyobrażam sobie owsianki na wodzie. Choć z drugiej strony
ucieszyłam się, że nie tylko ja uważam, że świeże, surowe i nieprzetworzone
produkty są zdrowe. Niby to takie oczywiste. Jednak kiedyś kupowałam pomidory w
puszce – teraz sama robię sos. Kiedyś używałam mieszanek przypraw, teraz dodaję
świeżych ziół….takie małe kroczki do tego by być bardziej zdrową…
Ukryta prawda. Rewolucyjna wiedza o żywieniu i zdrowiu, T. Colin
Campbell, Howard Jacobson, Wydawnictwo Galaktyka, Łódź 2013
W takim razie po raz kolejny zachęcam do przeczytania "Diety bez pszenicy" Williama Davisa (tak, nadal żyjemy razem z moim Sz. bezpszennie na ile się da, a z pewnością bezpieczywowo, bezmakaronowo i bezmącznie). Osobiście na białko roślinne nie przejdę, bo ma gorsze parametry, a ja krową ani świnią nie jestem (mimo że też jestem ssakiem) - nie mam takich enzymów w żołądku ani jelitach żeby to białko we właściwy sposób wykorzystywać. Poza tym - nie wiem, czy autor o tym w książce wspomina - ale są osoby i to wcale nie tak mało, które na białko roślinne są uczulone. Większość z nich może nawet o tym nie wiedzieć, borykając się przez długie lata z problemami skórnymi, które mogą być objawem tegoż uczulenia właśnie.
OdpowiedzUsuńNie neguję Twojego stylu życia, przeczytałam poprzednią książkę tego autora i przekonują mnie jego argumenty, nie zrezygnowałam zupełnie ze wszystkiego ale ograniczyłam produkty odzwierzęce do minimum. Białko roślinne to nie tylko pszenica, a co do właściwości diety warzywno - owocowej, już się sama przekonałam, robiąc sobie kuracje oczyszczające, moje problemy ze zdrowiem zniknęły a wyniki poprawiły się, więc polecam.
Usuń