Superżywność
Duża dawka zdrowia, o której można poczytać fot. D.Szymborska |
David Wolfe wesoły, lekko przy kości Amerykanin, który uwielbia
czekoladę. Jednocześnie David jest ekspertem zdrowego odżywiania, znanym za
oceanem mówcą, ba gwiazdą zdrowego jedzenia, wreszcie jest pomysłodawcą
ultrazdrowej czekolady – w wersji raw.
Dla mnie to autor ciekawej książki o fascynujących produktach. Przez
prawie 400 stron czytałam o rzeczach, o których istnieniu nie miałam pojęcia.
Nie wiedziałam, że fitoplankton morski jest taki zdrowy. Dużo się nauczyłam,
teraz pozostaje wdrażać w życie wiedzę przekazywaną przez lekko szalonego
Amerykanina.
Według autora „Superżywności” istnieje kilka rodzajów – superfood.
Część jest już nawet modna, część tak jak fitoplankton (przynajmniej dla mnie)
stanowi nie lada atrakcję i ciekawa jestem smaku, zapachu, bo o właściwościach
odżywczych, to mogłam sobie poczytać.
Jagody goji – smaczne jak prawidłowo a nie na wiórek wysuszone, do kupienia nawet
w moim osiedlowym sklepiku (który bardzo się stara wygrać walkę z innymi małymi
ale sieciowymi sklepami, stąd sprowadza produkty o które klienci proszą).
Kakaowiec – nie chodzi tutaj o już przetworzone ziarna, czyli tabliczka mlecznej
czekolady nie jest superżywnością, za to ziarno tej rośliny już tak.
Produkty pszczele – miód lubię, pierzgi jeszcze nie próbowałam, mleczko pszczele znam, a
w działanie propolisu wierzę już od dawna – czyli niektóre super produkty są z
tych oczywistych i łatwo dostępnych.
Spirulina – znajomi, którzy chodzą na siłownie i budują masę, uwielbiają to białko…..
Niebieskozielone algi AFA i
fitoplankton morski – cóż nie jadłam, zdania nie
mam…..
Aloes – znam i nie cierpię! Wiem, że zdrowy, teraz doczytałam, że nawet
super zdrowy. Po prostu nie mój smak, tak też bywa nawet w stosunku do
najzdrowszych produktów.
Siemię konopne – modne ostatnio, niestety jeszcze nie używałam w swojej kuchni,
jeżeli choć trochę smakuje jak siemię lniane to, cóż ciężko mi będzie się do
niego przekonać….
Orzechy kokosowe – lubię, choć forma w jakiej David Wolfe poleca ich jedzenie,
zaskakuje.
Autor przewodnika po super jedzeniu wspomina jeszcze o kilku ważnych
produktach takich jak morwa indyjska czy chlorella. We wszystkich przypadkach
możemy przeczytać o samej roślinie albo produkcie, zobaczyć zdjęcia i zerknąć
do przygotowanych przepisów na napoje, desery czy dania zawierające
superżywność.
Superżywność, Jedzenie i medycyna
przyszłości, David Wolfe, tłumaczenie Bartłomiej Kotarski, Białystok 2015,
Wydawnictwo Vivante
Taką superżywnością, za to łatwiej dostępną i przystępniejszą cenowo, że o akceptowalnym smaku nie wspomnę, są chociażby awokado i mango. Co do propolisu - powtórzę się z tym, że należy uważać, bo można być uczulonemu i napytać sobie biedy. Na aloes jestem uczulona, jego działanie oczyszczające objawia się u mnie straszliwym przeczyszczeniem. Olej rycynowy przy tym to pikuś. Algi mają dla mnie zbyt intensywny smak i zapach żeby je jeść. Swojego czasu próbowałam, odruch wymiotny gwarantowany. Wystarczy mi, że są w produktach kosmetycznych i niech tam pozostaną.
OdpowiedzUsuńUwielbiam kokos i aloes. Nic innego nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńAloes to jedyna w swoim żywiole i rodzaju substancja, która na mnie działa. Ten kolor, zapach i funkcje sprawiają, że chce się żyć!
OdpowiedzUsuń