Sentymentalna i emocjonalna przebieżka po Berlinie
"Moje rejony" w Berlinie fot. D.Szymborska |
Dziś biegałam wokół pomnika Viktorii. Wróciły dobre i złe wspomnienia.
Dobre sprzed dwóch lat. Minęłam pomnik z lewej strony i pobiegłam 3:57 w
debiucie maratońskim, złe minęłam pomnik z prawej i wyrżnęłam na 15 kilometrze,
maraton ukończyłam ale nie z takim czasem jak planowałam.
Chyba robię się przesądna, jak znów będę biec Berlin Marathon to na
100% pomnik będę miała po lewej!
I tak się tworzy mity w głowie. Czasem przydatne, czasem ograniczające.
A dzisiejsza przebieżka bardzo przyjemna.
Jeżeli pisałam, że w Kabackim tłum biegaczy to się myliłam tłum to był
dzisiaj w poniedziałek rano a nie weekend w lesie!
Do tego tutaj nie ma wolnych biegaczy, nie w tym parku, tutaj ludzie
biegają szybko. Dziś ubrałam moją ulubioną bluzeczkę z długim rękawem – rano
było naprawdę zimno. Bluzeczka z pierwszego Berlińskiego biegu w 2011. Oj dawno
to było. To był bieg sylwestrowy na granicy Berlina i Poczdamu. Myślałam od
lokalny bieg, nic bardziej mylnego tam biegali mistrzowie olimpijscy, zwrotne
prędkości i jeszcze większe podbiegi. Tak sentyment pozostaje, a bluzeczka mimo
wielu prań dalej śliczna.
Na koniec jak zwykle przestraszyłam się królika, cóż ja z tych
strachliwych biegaczek, jak coś wyskakuje z krzaków to piszczę.
Dota, lepszy królik niż żaba :) Ale swoją drogą... ostatnio w Berlinie też widziałam mnóstwo królików (zająców???), o co chodzi?????
OdpowiedzUsuńo jejku jak bym chciała tam być.... Berlin - moje marzenie
OdpowiedzUsuńbiegacznadiecie# w temacie króliczka, polecam film "Królik po berlińsku" Bartosza Konopki, nominowany zresztą do Oscarów za 2009 rok :)
OdpowiedzUsuń