Towerrunning European Chamionships – Vienna 2014 – trzecia amatorka na mecie!
Wanna z piwem i napojami, wieża, widok, ja na mecie z medalem, zrzut wyników i medal fot. Dota Szymborska i Kamila Jakóbik |
Może jeszcze skończę dziś pisać ten post, bo jutro kolejny start. To
szalony weekend. Rano pojechaliśmy (nas 7 osoby blogersko-sportowy team) do
Wiednia. Mieliśmy czas do 15 na zwiedzanie. W ramach oszczędzania nóg po
krótkim spacerze razem z B. wylądowałyśmy w przytulnej winiarni. Oj jak trudno
było obok fajnych dań widzieć w karcie super wina. Nic to. Przed startem się
nie pije i tyle. Można za to kupić „do domu”. Chwilę po 16 przyjechaliśmy do
biura zawodów. Namiot rozstawiony pod wieżą telewizyjną. Dodam, wieżą mega
wysoką. Naprawdę. Bardzo trzeba było zadzierać głowę żeby zobaczyć wierzchołek.
Dzięki temu, że przyjechaliśmy tak wcześnie mogliśmy jak to się ładnie mówi "zapoznać się" z klatką schodową. I tutaj się zaczęło.
Blogersko/lansersko fot. D.Szymborska i Piotr Jakóbik |
Wiedeń i poszukiwanie wifi fot. D.Szymborska |
Nigdy nie biegałam, ba nawet nie wchodziłam 60 pięter (a właściwie 60
podestów) po tak stromych schodach. Do tego z widokiem w dół. Bo to nie była
klatka schodowa tylko wnętrze wieży. W jednym szybie windy w drugim schody.
Ciemnawo, groźnie i bardzo wysoko.
Odebrałam pakiet startowy. Bidon – nigdy za dużo, bo rotacja jest duża,
pasek tri na numer startowy, Red Bull i materiały prasowe plus zawieszka Press.
Przed startem miałam chwilę, żeby porozmawiać z zawodowcami – Piotrkiem
Łobodzińskim i Bartkiem Świątkowskim z 4Flex Sport Team. Radzili jak trzymać
poręcz po ile schodów przeskakiwać. Łatwo im mówić jak już po kilkunastu
piętrach brakuje oddechu, a dalej jest tylko gorzej!
Byliśmy podzieleni na amatorów i elitę. Wśród biegaczek amatorek byłam
trzecia. Cieszę się bo pierwsza trójka to pierwsza trójka – pudło jakby nie
patrzeć!
Piotrek wygrał ustanawiając rekord tej klatki schodowej! Wszyscy
pobiegliśmy super bo do każdego z naszej 7 to była życiówka!
Kaszlałam, gardło dalej drapie. Chyba nie dałam z siebie wszystkiego bo
nie padłam na mecie i nie wymiotowałam, tak jak robiła to większa część elity.
Piotrek Łobodziński wbiegł, wygrał i jeszcze miał siłę żeby żartować,
analizować układ poręczy, stromość schodów – szacun!
A potem kolacja, która mi zakręciła w głowie. Oj bardzo. Do teraz mi
się kręci. I to nie dlatego, że organizatorzy zapewnili wannę z lodem
wypełnioną piwem tylko dlatego, że restauracja się kręciła! Siedziałam przy
oknie, zmieniały się układy światełek. Cudowne widoki.
Oj to był długi dzień. Jutro najwyższy budynek w Brnie….to będzie chyba
najbardziej pionowy weekend w moim życiu.
Daniel najlepszy amator, Piotrek najlepszy zawodowiec! fot. D.Szymborska |
Klatka schodowa w wieży w Wiedniu fot. D.Szymborska |
Pakiet startowy fot. D.Szymborska |
Wieża przed startem i wieczorem, obiad w zakręconej restauracji fot. D.Szymborska |
Czytam, oglądam zdjęcia i podziwiam, jesteście niesamowici! :)
OdpowiedzUsuń