|
Wybiegaj sprawność - bieg, fot. T. |
Już wchłonęłam w domu makaron. Jednak po kolei. O tym, że makaron mogę
zawsze zjeść to już dawno można było się z bloga dowiedzieć. Jednak wcześniej
biegałam w ogromnie sympatycznym biegu. Po kolei.
Wybiegaj sprawność to
charytatywny bieg, którego pomysłodawcą i zarazem organizatorem jest pan Janusz
Bukowski. I teraz się zacznie – wszystko było dopięte na ostatni guzik! Pogoda
dopisała, atmosfera biegu REWELACYJNA!. Zaczynając od początku, odbiór
pakietówstartowych w Centrum Olimpijskim. Potem rozgrzewka poprowadzona przez
instruktora z siłowni, sam bieg – bez pchania się, sympatycznie. Biegniemy
sobie po alejkach, niestety niektóre wyłożone kostką – tego nie cierpię (moje
kolana też) reszta asfaltowa. Jedna pętla. Dobrze oznakowane kilometry. Biegnę
spokojnie, bo jeszcze odpoczywam po Berlińskim Maratonie. A i tak nie mogę
narzekać bo na mecie okazuje się, że jestem 4 w swojej kategorii wiekowej.
Blisko pudła, jednak to dla mnie nie był wyścig to była przede wszystkim dobra
zabawa. Do tego śliczny szklany medal. Naprawdę wyróżnia się w mojej kolekcji
(wszystkie z wyjątkiem tego, ceramicznego z Zimowych Biegów Górskich) swoją
prostotą i przeźroczystością. Na mecie urzekli mnie wolontariusze, którzy
odpinali chipy przypięte do nóg. Tym razem odpięcie nie stanowiłoby dla mnie
żadnego problemu, pamiętam jak dwa tygodnie temu w Berlinie nadludzkim
wysiłkiem rozsznurowywałam but by zdemontować chip. Potem w szatni przebrałam
się w czyste ciuchy i czekała na mnie niespodzianka. Dla wszystkich uczestników
biegu była gorąca przekąska, kawa, herbata. Jednak to nie wszystko restauracja
Moonsfera przygotowała pyszne zimne zakąski. Nigdy po żadnym biegu nie jadłam
na porcelanowym talerzu, sztućcami dobrych zawijanych tortilli, szynki
parmejskiej z sałatami i mozzarelli. To była naprawdę miła odmiana. Jakby tego
było mało, po biegu głównym odbyły się biegi dla dzieci. Bez wpisowego,
wystarczyło się dziś rano zapisać. Maluchy (mniejsze i większe bo gimnazjaliści
też biegali) dostały medale. Był doping, emocje i pączki dla tych co dobiegli.
Super udany dzień. Jeżeli przy tym pomyślę, że moją dobrą zabawą pomogłam komuś
to jest to dowód na to, że charytatywność może sprawiać bardzo dużo radości nie
tylko tym, którzy są obdarowywani ale też tym, którzy biegają. Za rok muszę
pamiętać by szybko zapisać się na ten bieg, bo znając życie po tak udanej edycji
będzie wielu chętnych a miejsc mało.
|
Wygłupy po biegu fot. T. |
|
Zimny bufet fot. D.Szymborska |
Komentarze
Prześlij komentarz