Bieg Konstytucji – relacja z biegu dzieci i dorosłych
Dziesiejszy medal fot. D.Szymborska |
Smutno. I to nie dlatego, że padał deszcz ale dlatego, że po raz
kolejny dzieci w czasie zawodów biegowych nie były traktowane poważnie. Przed
startem usłyszały, że nie będzie wyników biegu, że powstanie tylko lista
alfabetyczna. Dlaczego? Pan przez mikrofon powiedział, że każdy będzie
wygranym! Super, ale czy mówił do dzieci, które przygotowywały się do startu?
Czy mówił to do tych, którzy przyszli się ścigać? Czy mówił do tych, których
rodzice wydali 50PLN na pakiet startowy, skuszeni elektronicznym pomiarem
czasu?
Pobiegli. Niezależnie od tego czy mieli 3 czy 10 lat biegli najlepiej
jak potrafili. Wykonali kawał dobrej roboty. Część z nich pobiegła naprawdę
szybko. Zmęczeni wbiegali na linię mety. Potem ich rodzice (gdy podali numer
telefonu w zgłoszeniu) dostawali SMSy z podanym miejscem w klasyfikacji
generalnej i kategorii wiekowej. Po co? Po nic. Tak naprawdę, tym co byli
pierwsi na mecie musiał wystarczyć SMS (jeżeli akurat doszedł) bo nikt nie
wywołał ich na podium, nikt ich nie docenił. Dzieci biegną z maskotkami….
Nie rozumiem takiego podejścia. Czym różni się zawodnik, biegacz,
biegaczka startujący w biegu na 5K od dziecka? Wszyscy opłacili wpisowe,
stawili się na linii startu, pobiegli. Dorośli mają życiówki, dzieci nie.
Dorośli stają na podium, dzieci idą do domu.
Wiadomo medal czeka na każdego, kto ukończy bieg, a puchary są dla
najlepszych. Niestety w czasie Biegu Konstytucji dotyczyło to tylko dorosłych.
Wszyscy są zwycięzcami – oczywiście, ale część z nich zasługuje na
więcej niż medal, to ci, którzy zwyciężyli. Zwyciężyli nie tylko z dystansem,
ale też z rówieśnikami. Ale jak widać organizatorzy uważają inaczej.
Po dzieciach startowali dorośli. Specjalnie używam liczby mnogiej bo
startowali turami. Starannie czytam regulamin biegu, nic o tym nie było. Owszem
odbierając pakiet startowy (opis TUTAJ) dostałam naklejkę do strefy II.
Chciałam pobiec treningowo, więc przedział czasu 20.00 – 24.59 był jak
najbardziej OK. Materiał do filmu przygotowałam.
Właśnie zerknęłam do wyników i byłam 40 kobietą (z 1049, uwzględniając wszystkie grupy wiekowe) i
wydaje mi się, że pierwszą dziewczyna z GoPRO. Co ciekawe wyprzedziłam wiele
osób, które startowały z elitą i VIPami – cóż to chyba brak samokrytycyzmu albo
zrozumienia gdzie należało się ustawić do startu.
Ten sam pan z mikrofonem, który powiedział dzieciom, że wyników nie
będzie poinformował o startowaniu strefami, po to by na trasie nie było tłoku.
Rzeczywiście nie było. Tłok miały tylko dzieci, bo maluchy z rodzicami stały z
przodu razem z szybkimi zawodnikami i zawodniczkami. Zgodnie z logiką
organizatorów, nie ma co się dziwić bo przecież to tylko dzieci.
Sam bieg bardzo przyjemny, trasa oznaczona co kilometr, miła atmosfera
biegu, deszcz nie przeszkadzał, ba nawet uważam, że trochę pomagał bo nie
miałam problemów z pyłkami!
Podsumowując gdyby nie to, że zdążyłam się zapisać do akcji „Biegajmy razem Banku PKO”,
przyczepiłam do bluzeczki kartkę „biegnę dla Adasia” to nie mogłabym
powiedzieć, że bieg czemuś służył.
A na koniec medal, ehhh jak coś się źle zaczyna to z reguły źle się
kończy. Na mecie pani wolontariuszka chciała mi dać medal do ręki. Powiedziała,
że nie, proszę mi go założyć na szyję, usłyszałam, że dobrze, ale „nam
powiedzieli, żeby dawać do ręki”. Ręce opadają, przecież nawet pan z mikrofonem
mówił, że każdy jest zwycięzcą, to dlaczego nie ma dekoracji? Uwielbiam moment,
gdy medal jest zakładany na moją szyję, nie zamierzam z tego rezygnować tylko
dlatego, że organizatorzy żeby przyśpieszyć wyjście zawodników ze strefy
biegowej zalecają wolontariuszom wręczanie medali zamiast wieszania na szyi. Z
tego co wiem w biegowym świecie, gdy źle pobiegniemy, gdy jesteśmy na siebie
wściekli, gdy coś nie poszło tak jak planowalśmy, to wtedy bierzemy medal do
ręki bo uważamy, że nie zasłużyliśmy na dekorację. To decyzja biegacza a nie
organizatora biegu.
Było minęło, pozostał jeszcze filmik do zmontowania. Będzie na nim
deszcz, wytrwałość dzieci, zaciętość dorosłych biegaczy i szczęście na mecie.
Czyli to o co chodzi w bieganiu.
To, że koszulka udawała Asics, to, że dzieci potraktowano niepoważnie,
wreszcie to, że musiałam prosić o dekorację, już było. Brzydki medal dołączył
do kolekcji. Cieszę się na jutrzejszy trening, bo najważniejsze jest to co
będzie jutro a nie było dziś.
Z psami i medalem fot. T. |
Być może niektórzy lubią moment wkładania medali na szyję, choć muszę przyznać że sama zazwyczaj tego momentu nie pamiętam...( Za to lubię gdy ktoś chodziaż powie dziękuje albo kiwnie głową w podziękowaniu za włożony na szyję medal). Ale chyba jeszcze więcej ludzi lubi gdy nie ma kolejek za metą, a wtedy najważniejszą sprawą jest sprawne rozdawanie wody i medali. Inaczej wygląda sprawa gdy leje deszcz, ty stoisz tam 5 godzinę, w rekach na raz mieści się 15 medali, co chwilę trzeba brać nową serię a biegaczy jest 200 razy więcej niż wolontariuszy rozdających medale.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to nie było ładne zachowanie. Nigdy nie biegłam co prawda, ale z pewnością poczułabym się zupełnie olana. Takie masowe rozdawanie do ręki, byleby szybciej. Mam też nadzieję, że dzieci nie były smutne - pamiętam, że niesamowicie denerwowało mnie za dzieciaka to, że wszyscy byli wygrani. I niby konkurs, zawody, człowiek się stara, robi co może, a potem nawet nie wie jak wypadł w tym wszystkim :/
OdpowiedzUsuńMimo wszystko gratuluję ukończenia kolejnego biegu i zazdroszczę bardzo!
Za to ja miałam "adwenczer" w falenickich lasach. Wybraliśmy się pobiegać, ale nie po słynnej ścieżce, tylko postawiliśmy na bieg w nieznane. I się udało - zgubiliśmy się dwa razy próbując wrócić do Góry Lotników. A ponieważ to był pierwszy test pasa z bidonem, to zapakowałam smartfona z gpsem i dokładną mapą okolic. Wszystko się przydało. Zmoknięci, ale przeszczęśliwi - pierwszy raz przekroczyłam granicę 15km - wróciliśmy do auta. Pas z bidonem "gosportowy" spisał się na medal. Za to w bidonie miałam wodę mineralną z trzema łyżeczkami melasy buraczanej - polecam!
OdpowiedzUsuńZaś lasy falenickie to raj dla biegaczy przełajowych i w sumie te biegi zimowe mogłyby być puszczone spokojnie po tych lasach, a nie po jednej krótkiej ścieżce - kiedy można i półmaraton na trzaskać bez problemu!