TRYB JASNY/CIEMNY

Run For Marta – relacja z pikniku

Mój pierwszy jadalny medal fot. T.
Właśnie nazwa nie trafiona bo to nie była impreza sportowa, biegowa to był miły piknik z bieganiem w planie.

Cieszę się, że mogłam pomóc, medalu jeszcze nie zjadłam. To drugi bieg na który przyszłam piechotą, spacerem z domu. Najpierw kolejka po numer startowy, mam. Potem naprawdę profesjonalnie poprowadzona rozgrzewka przez organizatorów biegu. Przejście na start. I bieg. Dowolna ilość pętelek – od jednej do czterech jak chciało się przebiec 5K.

Start pierwszej tury biegu fot. T.

Run For Marta fot. T.

Kto dogoni psa, kto dogoni psa.... fot. T.

Słoneczne sobota, kilka podbiegów, długi zbieg, miła atmosfera. Wolontariusze kierujący zagubionych biegaczy, ścinanie zakrętów – to się zdarza na biegach, jednak ścinania górki to jeszcze nie widziałam.

Na mecie piernikowy medal i woda źródlana. Nie było pomiaru czasu, jedynie organizatorzy prosili by po 45 opuścić trasę.


Pół soboty już za mną. Cieszę się na drugie pół. Czy za rok pobiegnę z JCI, tego nie wiem, bo ciężko to nazwać biegiem charytatywnym, słowo piknik dużo bardziej do tego pasuje!

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa