Mój TRI SUIT
Śliczny, na zdjęciu mokry po prysznicu, przed praniem fot. D.Szymborska |
Mam, mam! I nawet już trochę wypróbowałam – to znaczy pojeździłam na
rowerze, a potem weszłam w nim pod prysznic żeby zobaczyć jak się zachowuje.
Z wyborem moje stroju startowego nie było tak źle. Wiedziałam, po tym
jak przymierzałam jednoczęściowe, że chcę mieć dwu częściowy. Po części
dlatego, że zależało mi na komforcie psychicznym – chcę do łazienki to się nie
przejmuję jak „to” szybko zdjąć, po drugie z racji mojej budowy – zgranie góry
i dołu w tym samym rozmiarze jest trudne. To tak trochę jak z kupowaniem
sukienki – dobra na górze za luźna na dole…to mam dwie części.
Góra z suwakiem i specjalnym siateczkowym stanikiem. Takie wsparcie dla
moich piersi to za mało więc i tak będę miała pod spodem stanik. Z tyłu małe
kieszonki – na żel i dętkę. Spodenki ze specjalną szybko schnącą wkładką.
Wkładka jest dużo mnie poduszeczkowata niż w spodenkach rowerowych. Dzięki
mniejszej amortyzacji szybciej wysycha – coś za coś. Spodenki mają też
specjalne gumowane wykończenie nogawek – dzięki temu nie przesuwają się.
Tyle mogę powiedzieć po jednym dniu. Cieszę się, że już mam prawie
wszystko bo debiut zbliża się wielkimi krokami. Szkoda tylko, że nie jest
ciepło…i temperatura w jeziorze spędza mi sen z powiek. Ja nie cierpię jak jest
zimno, nie umiem się przekonać do wzięcia zimnego prysznica. Wyjątek – sauna –
perspektywa, że za chwilę będzie znów ciepło przekonuje mnie do zimnego,
inaczej…..oj ciężko , letni prysznic to już dla mnie jest hartowanie na całego!
Komentarze
Prześlij komentarz