„Operacja triathlon”
Na zdjęciu mój zestaw – klucze i szczoteczka do zębów – a to wszystko
żeby przykręcić pedały, uniknąć piachu i szybko jeździć na rowerze!
„Operacja triathlon” to nie jednorazowy zabieg przykręcenia pedałów,
zdjęcia kół (do transportu) czy wyregulowania gumek w okularkach pływackich. To
codzienne treningi (czasem dwa dziennie), to zmęczenie, bywa, że WSZYSTKO boli.
Nie zdarza się tylko to, że „się nie chce”.
„Operacja triathlon” dotyczy całej rodziny, treningi nie odbywają się
gdzieś na innej planecie, w innej czasoprzestrzeni. TU I TERAZ trzeba znaleźć
czas i siłę.
Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mogę liczyć na „moją ekipę”.
Trochę to śmiesznie brzmi, ale jakoś tak bardziej zdałam sobie z tego sprawę
jak zobaczyłam internetowy mem, a pod nim komentarze. To dało mi dużo do myślenia.
Obrazek przedstawiał wesołego triathlonistę, który trzyma na rękach
dziecko, obok niego stoi szczęśliwa pani – ot taki sielankowy obrazek z mety
zawodów triathlonowych. A podpis następujący: „Masz kochającą żonę? To znaczy,
że trenujesz za mało.” - a komentarze
pod spodem: jakie to prawdziwe...
„Operacja triathlon” może być udręką dla rodziny, ale może też być
cudowną przygodą. Pewno, że bardzo wiele zależy od tego, czy „połówka” w
związku wspiera, rozumie i pomaga. Oczywiście najłatwiej jest jak wszyscy w
domu trenują. Niezrozumienie pasji, do tego pasji tak czasochłonnej nie rokuje
dobrze związkowi. Z drugiej strony egoistyczne podporządkowanie wszystkich
swoim celom sportowym też nie jest dobre.
Triathlon jest specyficznym sportem, bardzo dużo wymaga (zarówno
psychicznie jak i fizycznie) od zawodnika, ale też od jego rodziny.
Oto lista skutków ubocznych „operacji triathlon” podana w 1000
przypadkach na 1000 przypadków:
·
Dodatkowe koszty (zawsze, nawet
jak to jest kolejny sezon to można COŚ dokupić albo wymienić na
nowsze/lepsze/szybsze),
·
Mniej czasu dla rodziny (treningi
zajmują czas „wolny” po i przed pracą),
·
Zupełnie poszatkowane wakacje
(starty przypadają na czerwiec – sierpień),
·
Rower w pokoju/sypialni (dobrze
jak tylko jeden),
·
Bojkę w przedpokoju,
·
Piankę w szafie,
·
Zestaw „gadżetów” basenowych do
znalezienia w różnych miejscach w mieszkaniu,
·
Medale wiszące na honorowym
miejscu,
·
Ubieranie koszuli FINISHER na
wszelkie możliwe rodzinne/przyjacielskie spotkania,
·
Szczęśliwego i spełnionego
człowieka,
·
Łzy
szczęścia/wściekłości/zmęczenia na mecie.
Skutki uboczne można łagodzić wspierając, akceptując „pacjenta”.
„Operacja triathlon” u nas w domu trwa już kolejny sezon, przybywa
pacjentów. Oznacza, to, że skutków ubocznych jest podwójnie więcej.
Teraz pozostaje tylko czekać na zdjęcia z mety, bez takiego podpisu jak
ten w memie!
Te narzędzia to jak z gabinetu tortur.
OdpowiedzUsuńtaka "operacja" :)
Usuń