Posthipsterskie śniadanie na Moko – Głodomory
Dla głodomorki - jajka po turecku fot. D.Szymborska |
Kiedyś to byli hipsterzy i hipsterki teraz to wszystko jest post. Co
nie zmienia faktu, że byli hipsterzy pościć nie lubią, wolą być po….śniadaniu.
Mamy taki posthipsterski (sic!) zwyczaj z G., że albo biegamy albo jemy
śniadania na mieście, wspólnie, tak mniej więcej raz na miesiąc, bo tak nam się
udaje zgrać terminy.
Tym razem jadłyśmy. Restauracja Głodomory na Mokotowie, to druga odsłona
znanej hipsterom i posthipsterom pewnie też, knajpki z Żoliborza.
My kierujemy się w wyborze śniadaniowni tym, żeby dojazd/odjazd nie
zabrał nam połowy dnia. Obydwie startujemy z Mokotowa, więc taka ulica Gagarina, to wręcz idealne miejsce na wspólne śniadanie.
Dlaczego posthipsterskie? Najłatwiej będzie porównać do Aioli MINI naPlacu Konstytucji, w Głodomorach nie ma gimnazjalistów na wagarach, nie ma
promocji na śniadanie, co oznacza, że nie ma tłumu, ceny są wysokie tak jak
jakość jedzenia. Otwierają o 8 i karmią do 23. Ta druga godzina jest może
trochę mniej istotna w kwestii śniadań. Cechą wspólną jest długi (niestety)
czas oczekiwania na zamówienie.
W Głodomorach zjadłam „jajka po turecku” – to taka wariacja shaksukowa
– tyle, że zamiast pomidorów jest papryka i cukinia. Naprawdę pyszne danie,
trzy jajka dużo warzyw i dużo fety. Jedyne co mnie zastanawia to rozmiar tych
jajek, przepiórcze to nie były, tylko takie kurze, takie malutkie. Z reguły to
oznacza trójkę na skorupce i straszne życie kury, ale mam małą nadzieję, że to
były tak wybiegane kury, że po prostu znosiły malutkie jajka i biegły dalej…..
Na jednej ścianie talerze na drugiej sztućce fot. D.Szymborska |
Kawa też smaczna, obsługa miła, tyle, że czas czekania na zamówienie –
dwa śniadania, dwie kawy, w lokalu (na jakieś 120 osób) jeszcze dwoje gości, to
było prawie półgodziny. Wolę nie myśleć ile się czeka jak jest tych osób, dajmy
na to pięćdziesiąt…..a pewno tak będzie w weekend. Jest też ogródek, tyle, że
ulica obok bardziej przypomina autostradę niż osiedlową drogę.
Teraz pozostaje szukać kolejnego miejsca na śniadanie, bo, że biegamy
po Kabackim z G. to już dawno mamy ustalone!
Komentarze
Prześlij komentarz