Biegacz stadny czyli o startowaniu w zawodach dla miłej atmosfery – OnTheRun edycja V
Selfie na którym prawie nic nie widać, bo jest ciemno...od lewej Aga, Kenijka i ja |
Że niby wyrzucona kasa, jak nie ma życiówki! Tylko czy można mieć
życiówkę co miesiąc? Może jak się właśnie zaczęło przygodę z bieganiem, ale jak
się trenuje już długo, to raczej nie.
Od pięciu miesięcy – tak czas szybko leci – biegam w On The Run. Na
pierwszy zapisałam się z ciekawości, bo zima, bo specjalne lampki, bo Łazienkach
po ciemku. Na drugi dlatego, że się z koleżankami umówiłam, na trzeci bo już
jak biegłam w dwóch to czemu znów nie pobiec. Czwarty przypadał w Dzień Ziemi –
super powód żeby pobiegać wieczorem, a wczoraj w Dzień Matki – też miła,
biegowa wymówka.
Nie ma życiówek, czyli najlepszych czasów, ba jest do nich bardzo daleko,
ale każdy ontherunowy start uważam, za bardzo udany. Normalnie bym na 22 do
Łazienek nie pojechała, ba pewno bym kończyła czytać i szła umyć zęby, a tak
jakoś zupełnie „bezboleśnie” pojechałam i przebiegłam pięć kilometrów w
świetnym towarzystwie.
„Piątka” to taki wdzięczny dystans do biegów towarzyskich, można się
spotkać, pogadać, a człowiek się zbyt bardzo nie zmęczy, tematów do rozmowy nie
zabraknie, bo już tak w czasie półmaratonu bieganego na dwie godziny to sobie
(i biegaczom wokoło) można pół życia opowiedzieć. Swoją drogą to jest bardzo
ciekawe zjawisko – gdy biegnę z koleżankami czasem rozmawiamy o bardzo
osobistych tematach, a zachowujemy się jakby nie było tych kilkuset a czasem
kilku tysięcy osób wokół nas. Ot biegniemy i wydaje się nam, że rozmowa jest
tylko nasza. Przypomina to trochę mieszkanie w namiocie na kampingu – zapinamy zamek
i jesteśmy u siebie, a to, że wszyscy wokoło WSZYSTKO słyszą to już inna
sprawa.
Taka piękna zieleń to tylko w deszczowe wieczory fot. D.Szymborska |
Wczorajszy bieg był śmieszny, na facebookowym profilu pojawił się
dramatyczne pytanie – co będzie jak nie przestanie padać. Organizatorzy
uspokajali, że wszystko będzie w porządku. Myślałam, że przez złą pogodę na
biegu będzie mało osób, nic to strach był tylko wirtualny, pobiegło dużo osób.
Ruszyliśmy punktualnie by po kilkudziesięciu metrach się zatrzymać – KAŁUŻA!
Serio. Biegacze się zatrzymali bo była przeszkoda wodna – szerokość około 30
cm, głębokość około 1.5cm! Zator biegu!
Na szczęście potem na trasie już takich cyrków nie było, inna sprawa,
że wiele osób narzekało na to jak sobie buty pobrudziło. Oj jakie to bieganie
bywa niebezpieczne….dla nowiutkich butów!
Mam nadzieję, że w czerwcu znów z koleżankami sobie po Łazienkach
pobiegamy!
Piąty do świecącej kolekcji fot. D.Szymborska |
Komentarze
Prześlij komentarz