Moje najdroższe startowe w przeliczeniu na metr trasy
Dziś byłam czwarta - K30 na 50m dowolnym fot. T. |
Dużo startuję, większość startów to są mocniejsze treningi, oczywiście
część z nich to nie żaden trening to walka, ściganie się z innymi, a
najbardziej z samą sobą.
Ten rok jest rekordowy jeżeli chodzi o ilość imprez biegowych, co rusz
czytam nowe ogłoszenia, zapowiedzi. Praktycznie w każdy weekend można biegać na
najróżniejszych dystansach, po najróżniejszej nawierzchni. Niestety przybywa
biegów organizowanych tylko dla zysku.
Tak, jak nie mam nic przeciwko zarabianiu pieniędzy na biegaczach, tak
nie lubię takich na „łapu capu” przygotowywanych imprez, którym przyświeca myśl
– jest boom na bieganie, to zapłacą a my zarobimy. Potem są wypadki na trasie,
braki w opiece medycznej, niedomierzone trasy, tłok, zła organizacja depozytu
(jak jest), biura zawodów, problemy z pomiarem czasu.
Zdarzało mi się niestety wystartować w kilku takich „debiutanckich”
imprezach biegowych, ja na nie już nie wrócę, ale niestety znajdą się tacy
skuszeni medalem, pakietem startowym. Niestety nie wszystkie nieudane pod
względem organizacyjnym imprezy znikają z mapy biegowej, za to wciąż powstają
nowe.
Nie chce być staromodną osobą, która biega tylko w „starych” biegach, dlatego
eksperymentuje, ale mam taką listę sprawdzonych imprez, z których zwyczajnie
nie chcę rezygnować.
Rynek TRI też się rozwija, przybywa zawodów, ale tutaj to nie jest taki
boom jak w biegach, bo zwyczajnie potrzeba wody i równego asfaltu! A z tym już
nie jest tak łatwo. Dużo więcej zachodu z przygotowaniem takiej imprezy, a o
dziwo wpisowe nie jest trzy razy droższe w porównaniu do zawodów biegów.
Oczywiście inaczej sytuacja się ma w przypadku dwóch imprez triathlonowych,
które przygotowywane są na licencji IRONMAN i CHALANGE wtedy ceny są światowe,
czyli takie jak zwyczajne wpisowe na dany dystans tyle, że nie w złotówkach
tylko w euro.
Zawody kolarskie, cóż tutaj nie ma zbyt wielu szosowych imprez, a jak
już są to….w tym samym terminie co triathlonowe starty.
Zawodów pływackich jakoś specjalnie nie przybywa, a paradoksalnie to są
moje najdroższe starty, jeżeli przeliczę wydane pieniądze na metr trasy
zawodów.
Ceny wpisowych przedstawiają się następująco:
·
Lokalny bieg na 5km (bez
atestowanej trasy) od 30 złotych,
·
Bieg na 5km z atestowaną trasą od
40 złotych,
·
Lokalny bieg na 10km – od 40 złotych,
·
Modny bieg na 10km – od 50
złotych,
·
Półmaraton – od 50 złotych,
·
Maraton – od 70 złotych,
·
Triathlon sprint – od 100 złotych,
·
Triathlon sprint (licencja IM) –
od 150 złotych,
·
Jazda indywidualna na czas 20km –
60 złotych,
·
Pływanie 50m – od 20 złotych.
Startowałam też w biegach lokalnych w Hiszpanii i Niemczech, tam
wpisowe wynosiło od 5 do 10 euro, oczywiście start w „markowej” imprezie takiej
jak np. Maraton Berliński to wydatek rzędu 100 euro.
Z zestawienia wynika, że pływanie w lokalnych zawodach jest najdroższym
startem, nie ma pakietu startowego, nie ma medali, są tylko dyplomy, a metr
zawodów kosztuje: 40 groszy. Usłyszałam podpowiedź – przelicz wpisowe na czas
zawodów, wynik ten sam – pływanie najdroższe!!!
Oczywiście można nie startować, taka oszczędność jest najprostsza.
Tyle, że ja lubię starty, lubię tą dodatkową adrenalinę, atmosferę…
Gdyby koszt startu, to było tylko wpisowe…..a tu z reguły trzeba na
start dojechać, po zawodach jest się głodnym…..i tak wydatków przybywa…..uprawianie
sportu do tanich nie należy….
Zgadzam się, uprawiane sportu do tanich nie należy, więc wszystko róbmy z głową i szukajmy alternatywnych rozwiązań :)
OdpowiedzUsuńbardzo łatwo się zachłysnąć ilością imprez sportowych, nie zawsze starty co tydzień są najlepszym pomysłem, choć jak niektóre zawody potraktujemy jako mocne treningi to to zaczyna mieć sens, inna sprawa, że to kosztowna zabawa....
Usuń