Motywacja – ta sportowa może wykończyć, a pracowa (raczej) nie!
Piramida rzeczy ważnych i ważniejszych? fot. D.Szymborska |
Odkąd dużo osób biega (czyli od jakiś dwóch miesięcy, jak zrobiło się
znośnie ciepło) co rusz trafiam na tekst motywacyjny, o tym jak wstać z kanapy
i zawiązać buty. Słowo endorfiny jest
częstsze niż znaki interpunkcyjne.
Dalej pojawiają się komentarze, o tym jak mi się nie chciało, ale się
zachciało – oczywiście po przeczytaniu motywacyjnego tekstu. Wtedy komentarz
pod komentarzem mówi, że super, że teraz innej osobie się nie chce, ale jak
czyta, że komuś też się nie chciało, ale się zachciało, to jej też pewnie się
zachce. Ot taki motywacyjny łańcuszek.
Pewno jest w tym dużo dobrego, dużo energii, endorfin kilka sof i
foteli, z których ktoś kiedyś wstał i pobiegł.
A ja z drugiej strony, po tym jak usypiam na stojąco po przepłynięciu w
dobrym czasie 1000m kraulem, myślę, że czasem dobrze jest na tej kanapie chwilę
dłużej posiedzieć i pomyśleć. Pewno nie będzie endorfin ale też będzie miło, z
sofy można przejść do stołu, usiąść i zacząć pisać….
Motywacja, ambicje to coś co może wykończyć! I w przenośni i dosłownie.
Są różne wykończenia – fizyczne jest z tych definitywnych, a psychiczne jest
jedną z jego odmian.
Padając na nos, wspinając się po drabince na basenie – taki obciach
wśród pływających, pomyślałam, że to smutne, że motywacja sportowa zabiera
motywację z innych dziedzin życia.
Dlatego teraz staram się dzielić motywację – „endorfinki” sportowe i
„endorfinki” pracowe. Te pierwsze dużo łatwiejsze do uzyskania – wystarczy 20
minut ciągłego pływania, albo 40 minut ciągłego biegania, albo też 60 minut
ciągłej jazdy na rowerze. Te drugie, pracowe to wymagają więcej czasu, rzadziej
się pojawiają, i niestety jakoś szybciej znikają…
Zerknęłam na fejsa, nie utknęłam na godzinę, tylko zerknęłam, cóż
znajomi chwalą się kilometrami, milami (w czym tam swoje treningi liczą), ale
jakoś swoją pracą nie. Z wyjątkiem kilku pisarek, które informują o kolejnych
napisanych stronach, to reszta woli przyczepiać na swoich stronach Bukę,
konkursy, które wbrew regulaminom FB wymagają reklamy na „ścianach”
uczestników, oczywiście jest dużo kotów, bywają dzieci, aktywistki nie
zapominają o emigrantach, społeczniczki – milion udostępnień by serduszko kogoś
dalej biło itp. Każdy ma taką ścianę jaką lubi. Patrzę na swoją: jedzenie,
sport, jedzenie, czasem link do jakiegoś artykuły, nie ma zdjęć kotów i dzieci,
nie ma konkursów. Nie ma też motywacji do pracy.
Zmykam, endorfiny pracowe, te bardziej wymagające wkrótce się pojawią.
A że napływałam te 1000m to…..
Dota, bardzo chetnie bym Ci o swojej pracy pisała, ale nie mogę :) a poważnie zgadzam się z tym postem całkowicie- dlatego sport to nierzadko przeniesienie ambicji... bo "łatwiej/szybciej" :-/
OdpowiedzUsuńwiem, wiem, że to jest bardziej skomplikowane....co nie zmienia faktu, że z pracy też można się cieszyć :) a czy sport jest łatwiejszy? nie zawsze ale na pewno łatwiej wybiegać medal i dostać podwyżkę!!!
Usuńdzięki za komentarz :)