Bieganie w upały
"Lecę" końcówkę treningu fot. T. |
Oj jak czekałam na ten moment. Jest lato, jest upał, są treningi.
Pewno, że jest ciężej, pewno, że trzeba pamiętać o nawadnianiu ale….jest w
końcu GORĄCO!
Uwielbiam jak jest ciepło, owszem ciężej się biega, jak do tego jeszcze
dochodzą pylące drzewa, trawy czy co tam jeszcze te pyłki produkować potrafi….ale
nie marznę i to jest najważniejsze!
Bieganie w upały – cóż albo bardzo rano albo bardzo wieczorem. Na 10
biegów, 9 treningów wolę zrobić skoro świt. Ot wieczorem źle mi się biega, wyjątkiem
są towarzyskie przebieżki w czasie On The Run, po Łazienkach zawsze dobrze mi
się truchta. Wieczorem za to świetnie jeździ mi się rowerem….pływa też całkiem
OK, choć do poniedziałku na basen patrzę z widowni….
Oto moje zasady biegania w czasie upałów:
·
Nie pcham się w największą
spiekotę, trening w południe nie jest dobrym pomysłem, po co dokładać sobie
dodatkowe kilka stopni upału,
·
Picie – trudna sprawa, bo nie
lubię biegać z butelką w ręce, drażnią mnie te przy pasku, zostaje specjalny
plecak z wodnym bukłakiem (TUTAJ), ale nie należy popadać w paranoję – 30 ba
nawet 45 minut treningu nie wymaga noszenie za sobą wody! Owszem długie
wybiegania, wymagający teren – tu trzeba zastanowić się jak sobie picie
zorganizować! Jak biegam po stadionie, to zwyczajnie ustawiam sobie stację wodną
(TUTAJ) i co ileś okrążeń piję,
·
Czapeczka – koniecznie! Owszem głowa
się poci, ale wiem, że mi słońce krzywdy nie zrobi, dodatkowo kleszcze nie
spadną we włosy,
·
Lekki strój – po co się jeszcze
bardziej pocić, często koleżanki rezygnują z krótkich spodenek, bo nogi nie
takie, bo cellulit, bo coś tam…..tego nie widać jak się biegnie! A zdecydowanie
gorzej potem wyglądają potówki na udach!,
·
Cała reszta zasad biegowych
pozostaje bez zmian:
o mówię komuś, gdzie biegnę i za ile powinnam wrócić,
o biorę ze sobą telefon (średnio wygodne, ale lepiej mieć kontakt ze
światem),
o jeżeli na trening jadę autem to biorę ze sobą picie,
o robię rozgrzewkę,
o rozciągam się po treningu,
o jeżeli czuję, że coś mnie niepokojąco boli – nie tak ze zmęczenia,
tylko „inaczej” to zwalniam, przechodzę do marszu, lub w najgorszym przypadku
(też się zdarza) kończę trening.
Długa lista, ale jak dzięki temu można o siebie zadbać i przeciwdziałać
kontuzjom to czemu do nie j się nie stosować.
A dziś rano w Lesie Kabackim było super, temperatura nie przekraczała
20 stopni, biegaczy było sporo, drzewa dawały cień, nic tylko biegać….
Bo przecież to co jest fajne w wolnych dniach to, to, że ma się więcej
czasu na treningi…..
jak jest ciepło to najbardziej lubię biegać wieczorem!
OdpowiedzUsuńa mi to jakoś średnio wychodzi, co innego pływanie, rower.....tu wieczorny trening jest efektywny i miły :)
Usuń