TRYB JASNY/CIEMNY

II Bieg Zdobywców Orlich Gniazd – Ogrodzieniec 2015 - relacja

Z cyklu ładnie przed biegiem, ale trochę za daleko...fot. G.


Nie trzeba jechać do dużego miasta by spotkać szybkich biegaczy. Wbrew pozorom lokalne biegi często gromadzą naprawdę szybkich biegaczy. Do tego miejscowi mają ogromną przewagę nad przyjezdnymi – znają trasę.

Tak było wczoraj, najpierw bieg na orientację do punktu wydawania pakietów startowych. Niby pani w recepcji wytłumaczyła mi drogę, niby kiedyś nią szłam, ale. Śmiesznie było – dużo wąskich ścieżek pomiędzy skałami. Kluczę, kluczę, a do zamknięcia biura zawodów coraz bliżej. W końcu widzę Zamek w Ogrodzieńcu. Super! Tyle, że widzę go ze szczytu skały bez ścieżki na dół. Po tym jak obejrzałam Zamek z większości otaczających go, całkiem wysokich skał, w końcu znalazłam ścieżkę. I tak bocznym wejściem Zamek w Ogrodzieńcu został zdobyty, a pakiet startowy odebrany. Chip wwiązany w sznurówki i można było zacząć szukać miejsca startu, jeszcze tylko trzeba było przekonać, organizatorów, że nie jestem mężczyzną w wieku 45 lat, bo tak zostałam wpisana na listę. Udało się wszystko poprawić „w systemie”.


Z cyklu zagubiona w Jurze vol. 1 fot. D.Szymborska 
Z cyklu zagubiona w Jurze vol. 2 fot. D.Szymborska 


Z cyklu zagubiona w Jurze vol. 3 fot. D.Szymborska 

Z cyklu zagubiona w Jurze vol. 4 fot. D.Szymborska 


Nie startowałam sama, w barwach Hotelu Poziom511 pobiegła też Gabrysia.  To ona zaprowadziła mnie na start, który był pod Zamkiem, odpadł kolejny, krótki bieg na orientację a bardziej na jej brak.

Zawody odbywały się na różnych dystansach: 5, 10, 16 dla biegaczy i podobne dystanse dla kijkowców.

Z cyklu zagubiona w Jurze vol. 5 fot. D.Szymborska 

Jurajski start fot. D.Szymborska


Start falami. I się zaczęło. Trasa trudna, ba bardzo trudna, biegliśmy po łące – super! Tyle, że nie wiem czy to krety czy takie uroki jurajskich łąk – dziury były wielkie i trzeba było uważać żeby nogi nie skręcić. Potem las, podbiegi, błoto, piach i skały. To był PRAWDZIWY test dla moich nowych butów do przełaju – The North Face Women’s Ultra MT. To są buty do zadań specjalnych, owszem o amortyzacji można zapomnieć ale co za przyczepność!!!!

Biegło się super, dużo podbiegów, jakoś pomimo powrotu na miejsce startu (tam była meta) zbiegów brakowało….. Co kilka minut widziałam tabliczkę z oznaczeniami kilometrów, w newralgicznych i możliwych do pomylenia drogi punktach stali wolontariusze i kierowali „ruchem”. Gdy minęłam wbitą w trawę tabliczkę z napisem 5K, widziałam metę daleko na horyzoncie, dystans był z tych „dłuższych” o kilkaset metrów!

Wbiegłam 25 w generalce, wystartowało 117 osób jedna nie ukończyła, wśród kobiet nie było niestety kategorii wiekowych (byłabym pierwsza) a w OPEN kobiet byłam 8. Wygrały dziewczyny znające trasę, tak to jest z przewagą lokalsów!

Po biegu, krótki bieg na orientację, żeby wrócić do hotelu. Znów Jura nieznana. Tym razem wbiegłam sobie na skałę by zobaczyć gdzie może być hotel, usłyszałam spanie młodego chłopaka, który próbował mnie dogonić wołając, że to jego skała i on tutaj się będzie wspinał!

Do domu przywiozłam medal z Chrobrym, dobre wspomnienia i przekonanie, że warto startować w lokalnych biegach. Zwyczajnie NIGDY sama bym nie przebiegła tak ciekawej trasy. Trzeba albo biegać z lokalnymi grupami, ponad rok temu biegałam z grupą Paleo po Jurze. Co to było za gnanie z jurajskimi harpagonami! A wczoraj też było super. Zupełnie zapomniałam o tym, że słońce może opalać  - efekt spalony kark i lekko różowa buzia.

Taki piękny medal przywiozłam, ot miła pamiątka i wspomnienie, które "wisi" w przedpokoju fot. D.Szymborska


Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa