Kto rano wstaje ten omlet dostaje!
Dopiero jak zrobiłam zdjęcie to zorientowałam się, że będę jadła z talerza bożonarodzeniowego, idzie jesień a u mnie już zima....fot. D.Szymborska |
Trochę jak w dowcipie o rowerach na Placu Czerwonym. Bo nie dostaje
tylko samemu sobie przygotowuje, i nie wystarczy wstać rano trzeba jeszcze
pobiegać czterysetki na stadionie.
Zapowiada się długi dzień, zaczęłam wcześnie, odeśpię w czasie podróży.
Przed 7 rano byłam już na stadionie. Agrykola była „moja”, tyle, że źle znoszę
bieganie w kółko jako rozgrzewkę, więc pobiegłam „nad kanałek”. Warszawscy
biegacze znają to miejsce to pętelka, która ma ponad kilometr, wszystko
oznaczone na drzewach! Pokolenia biegaczy tutaj trenowały, mierzyły krokami,
miarkami a potem GPSami… dlatego na co drugim drzewie jest oznaczenie dystansu.
Jak wróciłam na Agrykolę to już było trochę biegaczy. Oj chyba mam
coraz wyższy poziom agresji biegowej, bo bardzo mnie denerwują truchtacze i
stawacze na wewnętrznym torze. Ught! Kiedyś trener dał mi dobrą radę – na
treningu nie można się bić (na zawodach też!), trener radził z własnego
doświadczenia, wiedząc, że to się nigdy dobrze nie kończy. Trenerów trzeba się
słuchać!
Jak już dałam sobie tak w kość, że po ostatnie 400 było mi niedobrze to
wróciłam super głodna do domu. Sprint do piekarnika – włączyć, żeby się
rozgrzewał i prysznic. A potem omlet mocy – taki żeby ta, moc wróciła na resztę
dnia.
Składniki (jeden, bardzo kaloryczny omlet):
Pysznie ale też kalorycznie fot. D.Szymborska |
·
2 jajka od wybieganych kur (mam ze
wsi, takie co pani, przy mnie z kurnika przynosiła, smakują lepiej – bieganie
kurom też dobrze robi!),
·
łyżeczka masła,
·
garść tartego sera (u mnie Gouda z
Ementalerem wymieszane),
·
5 oliwek czarnych (miałam akurat
faszerowane serkiem białym),
·
50g łososia wędzonego,
·
sól.
Przygotowanie:
Jajka starannie wymieszać, posolić. Oliwki przekroić na pół, filet z
łososia porwać na małe kawałki. Na patelni rozpuścić masło, zmniejszyć „ogień”
i wlać masę jajeczną, dodać ser tarty, ułożyć łososia i oliwki, posolić
jeszcze. Poczekać aż dół omletu się zetnie i włożyć do rozgrzanego „na maksa”
czyli 250 stopni (u mnie) piekarnika. Piec aż omlet będzie odchodził na
brzegach od żelaznej patelni.
Starać się jeść powoli, bo:
a) taki pyszny
b) człowiek takie głodny i wszystko by „wciął”
c) warto dać czas żołądkowi, żeby wysłał sygnał do mózgu, że jedzenie
już jest!
Cóż nogi to mam opalone "dziwnie" fot. D.Szymborska |
Ha! ja już po!!! fot. D.Szymborska |
ja dzisiaj też omlet dostałam na śniadanie :)
OdpowiedzUsuńzachęcam do wzięcia udziału w konkursie :) http://foodmania-przepisy.blogspot.com/2015/08/konkurs-pozegnanie-wakacji-z-owocowym.html
super, ale niestety kolejny post z reklamą/linkiem zostanie usunięty.
UsuńPozdrawiam
Dota
Dorzucić trochę węgli i idealne śniadanie ;)
OdpowiedzUsuń:) były na obiad :)
UsuńPyyyyyszka! Po treningu wszystko wolno :)
OdpowiedzUsuńoj też tak kiedyś myślałam, to było 10 kilogramów temu, nie nawet 11. Nie, po treningu nie wolno wszystkiego! NIE!!!
UsuńJejku, ale cudownie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńwygląda i smakuje :) czyli tak jak powinno być :)
UsuńSzczerze? Lepiej zjeść takie śniadanie niż bułkę pszenną z nutella :)
OdpowiedzUsuńpewno:) tym bardziej, że nutelli w mojej kuchni nie było od wieków....bułki to się zdarzają....ehh te burgery....
Usuń