Wyścignęłam faceta czyli Kolarskie Czwartki w Warszawie
Oj jaki niepoprawny tytuł. Co ma płeć do wyścigu?! Oj ma, i to dużo. Bo
zwyczajnie faceci są szybsi.
Dziś udało mi się zostawić za sobą dwóch. Jeden złapał gumę, a drugiego
wyprzedziłam w czasie wyścigu. I tak się cieszę. Byłam trzecią dziewczyną i
szóstą osobą na mecie. Cóż dość kameralny to był wyścig.
Kolarskie Czwartki to jazda w kółko, pętelka ma tylko 2.5 kilometra, do
tego jeden zakręt jest z płyt chodnikowych i jakby było mało, nie tylko są
pomiędzy nimi przerwy to jeszcze sporo piachu. Nawierzchnia też nie z tych
super, ale trzeba zauważać dobre rzeczy – ruch zamknięty, świetna
konferansjerka, profesjonalny pomiar czasu. Jednym słowem dobrze wydane 10 PLN
– tyle płacą dziewczyny w dniu zawodów.
Treningi kolarskie przynoszą efekty, owszem nie byłam w stanie jeszcze
jechać z peletonem, ale byłam w stanie wyprzedzić!
Wróciłam do domu z numerem, po to by się cofnąć i oddać go do biura zawodów, takie dodatkowe schłodzenie sobie sama zafundowałam fot. D.Szymborska |
Uważam, że każde ukończone zawody to dobra lekcja, a w przypadku
sportów z którymi dopiero się oswajam czyli kolarstwa i pływania uczę się
najwięcej.
Zawody też potrafią być treningiem, wiele osób oburza się na takie
podejście, uważa, że zawody to rzecz „święta” – trzeba się ścigać i tylko
ścigać. Ja cóż, uważam, że zawody mogą być świetnym treningiem. Jest dodatkowa
adrenalina, jest rywalizacja, więcej z siebie można dać. Dokładnie tak było z
dzisiejszym startem. Pewno, że mogłam zwyczajnie pójść pojeździć, zajęłoby mi
to dużo mniej czasu niż udział w zawodach ale…. no właśnie nie miałabym tego
uśmiechu co teraz! Nie sprawdziłabym się….. nie wyścignęłabym faceta…..wracając
do niepoprawnego politycznie toku myślenia…..
To ja sobie jeszcze tak pomyślę, tak dziś do wieczora, a jutro nowy
dzień, nowy trening i nowe wyzwania. Teraz pozostaje jeszcze wyścignąć
dziewczyny, a w Kolarskich Czwartkach to trudne, bo startują tutaj dobre
zawodniczki. Ot mimo, że to lokalne zawody poziom jest wysoki. Inna sprawa, że
zdecydowanie wolę zawody w których mam mocne rywalki i rywali, ot większa
mobilizacja, większa satysfakcja. Tym bardziej, że dziś klasyfikacja była bez
podziału na płeć, na pudle stali ci, którzy „kreskę” przejechali najszybciej.
Kolarstwo pokazuje mi, zupełnie inny rodzaj zmęczenia mięśni. Niby tchu
nie straciłam (no może troszeczkę) a jestem taka zmęczona. Wypociłam sporo, bo
znów jechałam zawody w temperaturze powyżej trzydziestu stopni.
Lubię czwartki, te kolarskie również!
Ja również wyznaję zasadę, że udział w zawodach, nawet słaby czy treningowy, jest znacznie lepszy niż najlepszy trening. Zdobywa się doświadczenie, poza tym można chłonąć atmosferę, spotkać się z ludźmi, no i ja nie umiem wykrzesać z siebie energii na treningu, a na zawodach to zawsze.
OdpowiedzUsuń:) trzeba tylko zachować umiar, a o to czasem ciężko bo, tak jak piszesz, atmosfera zwodów wciąga...oj wciąga :)
UsuńWow! Gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :)
UsuńGratki :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuń