Odwodnienie – łatwo się „go” nabawić!
Taki piękny, wojskowy basen w Gdyni, a obok były prysznice dla tych co ukończyli zawody fot. D.Szymborska |
Ee to przecież nie pustynia, ot cieplejszy dzień. Media starszą. Że
niby w domu trzeba siedzieć i się chłodzić. A tu trening do zrobienia, zawody
do wystartowania…
Wiele osób nie wierzy, że odwodnienie może ich dotyczyć, przecież
wzięli bidon, przecież napili się przed wyjściem na trening….
Odwodnienie może zagrażać życiu! To stan w którym zawartość wody w
organizmie spada tak nisko, że nie możemy normalnie funkcjonować!
Teoria jest nudna, procenty i suche
opisy. A rzeczywistość bywa dla nas niebezpieczna, a co najgorsze nie zdajemy
sobie z niej sprawy, bo przecież „tylko” się nam trochę chciało pić……
Można naprawdę zrobić sobie dużą krzywdę. Biegając w tak upalne dni,
odwodnienie zaczyna się wtedy gdy czujemy duże pragnienie, stąd rady by w
czasie maratonu pić przy każdej stacji odżywczej, nawet wtedy gdy nie chce się
nam pić. Taka wodna profilaktyka. Gdy czujemy duże pragnienie to już jesteśmy
odwodnieni!
Nie pisałabym o tym gdyby nie start w ostatni weekend. W sobotę
Herbalife Ironman Gdynia Sprint – pierwszy punkt z wodą był na około 23
kilometrze. Dlatego tak ważne było dbanie o siebie w czasie zawodów, przez „dbanie”
rozumiem zaopatrzenie się w swoje napoje i wodę.
Najpierw pływanie 750 metrów w słonej wodzie – nie można się napić.
Potem kilkaset metrów dobiegu do roweru – tutaj powinniśmy coś wypić. Wreszcie
coś na co nie wszyscy się decydowali – picie w czasie jazdy rowerem. Wiadomo,
nie każdy umie sprawnie sięgnąć do bidonu, ba nie każdy zawodnik się w niego
zaopatrzył. Trasa rowerowa przypominała pofałdowaną patelnię – można było się
opalić (spalić) i odwodnić. Jazda rowerem jest bardzo zdradliwa, nie mamy
wysokiego pulsu, nie „dyszymy” a nasze mięśnie potrzebują paliwa.
Potem kolejna zmiana – czyli odstawienie roweru i rozpoczęcie biegu.
Tutaj warto było znów się napić. Jedyny zapewniany przez organizatora punkt
odżywczy był w połowie trasy biegowej.
Życiówkę zrobiłam, piłam na trasie, ale…..na mecie bardzo bolała mnie
głowa – emocje to jedno a odwodnienie to drugie! Nie było też sensu chodzić do
łazienki bo wody w moim organizmie było za mało, do tego doszły skurcze mięśni
pod koniec zawodów. Książkowe 4% utraty wody w stosunku do masy ciała.
Na szczęście z takiego odwodnienia można łatwo „wyjść”, nie trzeba
kroplówek, hospitalizacji.
Gdy wypocimy 2% wody (z masy ciała) to czujemy silne pragnienie,
chudniemy (tak, tak, tylko jest ubytek masy ciała, który równa się nie
spalonemu tłuszczowi tylko wypoconej wodzie. To dlatego w czasie zawodów w
bardzo gorących warunkach (pustynia) zawodnicy są ważeni w punktach kontrolnych
– to najprostszy sposób by sprawdzić czy są odwodnieni).
Gdy brakuje nam 4% wody w stosunku do naszej masy to oprócz
wcześniejszych objawów boli nas głowa,
mamy suchość w ustach, nie jesteśmy w stanie zrobić siku, mogą się
pojawić zawroty głowy, uczucie osłabienia (źródło Wikipedia). W takim stanie
też wzrasta temperatura ciała – nasz organizm nie jest dobrze chłodzony. Jakby
tego było mało pojawiają się skurcze, ból mięśni.
Potem jest już tylko gorzej – przy ubytku 6% wody w stosunku do masy
ciała pojawia się senność, potem gdy dalej się odwadniamy, nie jesteśmy w
stanie mówić, pojawiają się drgawki, obrzęk języka, tracimy przytomność (10%).
Gdy ubytek wody wyniesie powyżej 15% masy ciała umieramy.
Może i to śmiesznie wygląda – biegacz objuczony bidonami, ze specjalnym
plecakiem, rowerzysta z koszyczkami rowerowymi wypełnionymi wielkimi bidonami,
wreszcie bidon stojący na brzegu basenu – to wszystko ma sens! Jeżeli trening
ma być ciężki, jeżei zależy nam na jego jakości i na naszym zdrowiu, cóż wodę
trzeba uzupełniać. Oczywiście jak idziemy na 20 minutową przebieżkę to nie
potrzebujemy dodatkowego picia ale już wysiłek ponad 60 minutowy w słońcu –
woda, izotonik są niezbędne.
Na koniec moje sprawdzone pomysły co pić w upały:
·
Nie przepadam za kupnymi
izotonikami (TESTY TUTAJ), są za słodkie, owszem skład jest przemyślany ale
smak potrafi zalepić usta w upał, dlatego wolę przygotować swój izotonik
(przepis TUTAJ),
·
Woda smakowa – takie urozmaicenie,
smakowe a nie odżywcze – ot do bidon wrzucam albo zamarzniętą truskawkę albo
kostki lodu i miętę – nie piję wtedy „nudnej” wody tylko pyszny napój, w żadnym
wypadku nie sięgam po wody smakowe bo ich skład to cukier, cukier i jeszcze raz
cukier – w efekcie bardziej chce się nam pić,
·
Przed treningiem lubię się napić
kawy (rzecz indywidualna, ale na mnie kofeina dobrze działa) – piję albo małą
mocną kawę albo średnią z mlekiem i kostkami lodu, duże latte odpada – zajmuje
zbyt miejsce w żołądku, jest jak posiłek (jak jeszcze wybierzemy takie z
czekoladą albo bitą śmietaną),
·
Po treningu lubię mrożoną herbatę
– domową, z odrobiną cukru palmowego – gasi pragnienie, uzupełnia cukry i
świetnie smakuje,
To ja pójdę przygotować izotoniki do bidonów bo dziś czeka mnie trening
rowerowy i wieczorne pływanie….
Niedawno, po zawodach doświadczyłam odwodnienia. Doprowadzenie się do stanu równowagi zajęło mi kilka godzin. Nie polecam, wyjątkowo paskudne doznanie. Od tej pory na wybiegania zawsze biorę bidon i drobne na wodę, tak na wszelki wypadek.
OdpowiedzUsuńNiestety najbardziej uczymy się na swoich błędach. Trzeba uważać :) powodzenia na treningach :)
UsuńW taką pogodę bardzo łatwo się odwodnić. A basen przepiękny :)
OdpowiedzUsuńw weekend był nieczynny....ale piękny i taki dostojny :) pewno inaczej wygląda jak tłum w nim pływa ale taki, pusty był uroczy :)
UsuńHmm... może to kwestia przyzwyczajenia? Najpierw przyzwyczaimy organizm dbając o niego aż za bardzo na treningach, i gdy przyjdzie trudny start, gdy trzeba się sponiewierać, organizm protestuje? Ja od początku lata, trenuję najczęściej w środku dnia, tak między 12-14-tą, zawsze na słońcu, treningi po minimum godzina, często półtorej, i nic w trakcie nie piję, dopiero po.. Bo po prostu mi się nie chce... (może trochę pod koniec tych 90 minut.. ) Nawet teraz przy temperaturach powyżej 30 stopni... Z kolei gdy było zimno (np. koło 20 stopni) i słońca mało, to trenowałem wieczorem, bo bez sensu było w dzień, bo i tak zimno i tak zimno, i tak słońca nie ma, więc się nie opalę ;) Ponieważ nie mam czasu na osobne bieganie osobne opalanie, biegam na słońcu bez koszulki.
OdpowiedzUsuńPewno, że w dużym stopniu to kwestia przyzwyczajenie, ale i tak trzeba uważać :) a biegania bez koszulki zazdroszczę :)
UsuńBardzo fajny wpis i opisanie problemu.
OdpowiedzUsuń