45min treningu i atrakcje dla sąsiadów
Wyścigi rano fot. D.Szymborska |
Plan był inny. Jak to bywa z planami trzeba było go zmienić. Chwilę po
szóstej byłam już na treningu. Miałam tylko 45minut. Mało, za mało. Jednak jak
się nie ma półtorej godziny to trzeba się zmęczyć w dostępnym czasie. Udało
się. Zmodyfikowany, skrócony trening też potrafi dać w kość.
Dziwne, piękna
pogoda i nie było biegaczy. Ja po rozgrzewce zrobiłam skipy, nożyce a potem pod
domem wstępowania. Taka mała atrakcja dla sąsiadów. Oni wychodzą z psem a ja
tutaj wchodzę i schodzę z murku. Oni wracają z psem a ja tym razem z kopniakiem
w powietrze wchodzę i schodzę z murku. To będzie fajny dzień!
Dziś obiad u
Likusów, kolejne winne seminarium i takie piękne słońce za oknem. A o makaronie
napiszę w tak zwanym międzyczasie bo wczoraj zrobiłam taaki pyszny – pewno dlatego
dziś (bez śniadania bo nie byłam głodna) miałam tyle siły.
"Mój" murek fot. D.Szymborska |
Komentarze
Prześlij komentarz