Walki z komarami dzień pierwszy - Para’Kito
Opaska na nodze fot. D.Szymborska |
Dziś razem z G. biegałyśmy po Kabackim. Aż ciężko w to uwierzyć ale
przez godzinę naszego treningu nie padało! Więc latały komary. Po tym jak
ostatnio nie mogłam biegać bo łydka była tak spuchnięta, po tym jak kichałam
non stop jak się spryskałam sprayem na komary, tym razem biegłam z opaską.
Czułam się jak triathlonistka bo opaskę założyłam na nogę. Para’Kito –
intensywnie pachnie, na tyle intensywnie, że nie chciałam żeby mnie głowa
rozbolała, dlatego zapięłam ją sobie na nodze. Patent prosty – materiałowa opaska
zapinana na rzep. Do tego kieszonka z siateczki do której wkłada się coś
nasączonego antykomarowym olejkiem. Jeden wkład starcza na 15 dni. Do domu
wróciłam niepogryziona. G. komar użarł.
Na razie to pierwsze podejście. Jednak
do przodu. Nie ma kolejnych bąbli, nie boli. A co ciekawe i jeszcze bardziej
triathlonowe to, to, że wkład jest tak skonstruowany, że można w nim pływać –
jest wodoodporny. Nie sądzę, żebym w najbliższym czasie z nim gdzieś się pluskała,
ale dobrze wiedzieć. Jak przez tydzień
nic mnie nie użre to mam sposób na komary!
Na opakowaniu przeczytałam,
że to coś na komary we wkładzie jest eko i że odstrasza owady we wszystkich
strefach klimatycznych.
Komentarze
Prześlij komentarz