TRYB JASNY/CIEMNY

Bieg na czuja – Polska Biega – 2 miejsce OPEN

To moje pierwsze biegowe "pudło" chyba muszę poćwiczyć miny fot. T.

W końcu pudło!!! Ogromnie się cieszę! Zanim o pudle, medalu, nagrodzie i dyplomie to o samym biegu. Dziś weekend akcji Polska Biega. Kilka tygodni wcześniej A. wysłała mi link do biegu w którym chciała pobiec. Brzmiało naprawdę ciekawie. 5K po lesie ale nie tak zwyczajnie bo bez zegarków, pulsometrów, telefonów, mp3. „Na czuja”. Zwycięża ten, kto dobiegnie w swoim zadeklarowanym czasie. Jednym słowem trzeba znać swój organizm. Zapisałam się. Kilka dni temu dostałam mail z przyznanym numerem startowym – 10. VIP po prostu! Czułam się jak Kenijka co najmniej. Zastanawiałam się jaki czas jest dla mnie najbardziej intuicyjny. Teren nieznany (to znaczy rok temu biegałam tam 20 i 25K ale chyba inną trasą), pogoda deszczowa, ja po roztrenowaniu z powodu Achillesa. Zdecydowałam się na 25min. Tyle to powinnam zawsze pobiec „z buta”. Tyle, że prawie zawsze biegam z Timexem z GPS, jak bez GPS to zawsze z moim różowym stoperem. Albo kontroluję prędkość i puls albo sam czas. A jak biegam w znanym mi terenie to przecież wiem, że w 7 min to powinnam być tu i tu. A tutaj całkowity „czuj”. Bieg trudny bo musiałam się przełamać w kwestii kałuż. To znaczy, nie ma omijania bo jeszcze sobie nogę skręcę bo takie strome były boki ścieżki. Pierwsze dwie były głębokie – powyżej kostki. Potem to już nie zwracałam uwagi. Inna sprawa, że jak biegam po kałużach to jakoś lżej mi wychodzi niż po zwykłej ziemi – jest motywacja!. Na metę dobiegłam jako pierwsza kobieta, a 4 w generalce. Świetnie, tylko, że w tym biegu można było wygrać będąc na ostatnim miejscu jeżeli chodzi o czas. Na szczęście znam swój organizm – pomyliłam się o 4 sekundy! O te 4 sekundy szybciej przybiegłam. Stanęłam na pudle! Dostałam czapeczkę, fajną czarną. G. z którą biegałam po Kabackim w piątek miała taką, pytałam się czy się nie obrazi jak sobie taką samą kupię, mówiła, że nie. Teraz mogę powiedzieć, że nie kupiłam tylko dostałam. Do tego imienny dyplom i medal. Na mecie czekały popakowane (po jednym) banany, każdy był zawinięty w przeźroczystą folię, zawiązany z dwóch stron. Wolontariusze włożyli w to masę pracy. Jak bym taki banan dostała na maratonie to pewno wcinałabym z folią a tak na mecie to miałam cierpliwość by odwiązać i zjeść. Dekoracja – jak to przyjemnie stać na pudle!

Ponad godzinę przed biegiem dla dorosłych ścigały się dzieci. Organizatorzy wyznaczyli trasę 450m – taką bez kałuż. Dzieciaków było naprawdę sporo. Były emocje, był płacz a w przypadku pierwszych trzech chłopaków była naprawdę prędkość! To cudowne patrzeć na biegające dzieci, one tak lekko stawiają nogi, pięknie pracują rękami. To czego dorośli muszą się nauczyć one po prostu mają w sobie. Dla dzieci były słodkości i jabłka.

To było naprawdę fajne przedpołudnie. Organizatorem tego fajnego biegu było Zerzeńskie Stowarzyszenie „Otwarte Drzwi” i Urząd Dzielnicy m. st. Warszawy. Wpisowe wynosiło 0 złotych a zabawę mieli wszyscy biegnący! Mam nadzieję, że będzie to cykliczna impreza!

Niestety nie mam biba (numeru startowego do swojej kolekcji) bo miałam taki żółty z materiału, który trzeba było oddać. Organizatorzy mieli świetny pomysł jak rozwiązać pomiar czasu nie mając chipów, stoperów ani niczego do tego podobnego. Na mecie fotograf zrobił zdjęcie w sekundzie startu, potem każdy wbiegający miał robione zdjęcie na mecie – tym sposobem ustalano czas. Potem tabelka w excelu – zestawienie deklarowanego czasu z uzyskanym i voila jestem na pudle!

Moje pudło fot. T.

Ci co zostali bo reszta poszła na obiad:) fot. T.
a
Dyplom fot. D.Szymborska

Medal fot. D.Szymborska


Komentarze

  1. Gratulacje :-) Ja też biegłam, ale jeszcze nie wiem, jaki miałam czas :-)

    A z tymi kałużami do dobra taktyka, bo buty przemoczą się i tak, więc szkoda fatygi by je omijać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa