Tribute to Majka! Czyli moja fascynacja szosą!
Uwielbiam bieganie, ogromną frajdę mam zarówno z treningów w lesie, na
tartanie czy po asfalcie. Wielką przyjemność sprawiają mi starty w zawodach.
Z pływaniem, cóż, to moja najsłabsza dyscyplina w triathlonie, poświęcam
jej dużo uwagi, czasu i zaangażowania, wierząc, że przyjdzie taki moment, że
woda (nawet ta otwarta) mnie polubi…
A rower? Pomimo tego, że to już drugi sezon szosowania to dopiero teraz
odkrywam to jak cudownie jest pędzić po asfalcie. Słowo „pędzić” jest dość
względne. Wczoraj przeczytałam, że Kwiato jechał ponad 100km/h w
górach…..szybko jak na jazdę autem, a rowerem?! Dla mnie niewyobrażalna
prędkość, oczywiście było z górki ale dla mnie przekroczenie magicznej
czterdziestki (nie rocznikowej!!!!) było sporym wydarzeniem!
Wczoraj Majka wygrał odcinek w Pirenejach. Tam to są podjazdy, kilka
lat temu to były dla mnie tylko podbiegi, ale zabójcze bo dochodziła do tego
wysokość nad poziom morza. Tak jak nie miałam (dwa razy) problemów z
skyrunningiem na Teide tak Pireneje dawały mi bardzo w kość. Trasy, które
normalnie zajmowałyby mi 60 minut tam
wymagały dołożenie dodatkowych 30 (relacja TUTAJ). A chłopaki gnają tak na
rowerach….ehhhh
Pewno, że zazdroszczę klimatu, kondycji, przygotowania i techniki jazdy
zawodowców. Od poniedziałku zaczynam profesjonalne treningi kolarskie. Wiem,
wiem środek sezonu triathlonowego, ale lepiej późno niż wcale. Na szczęście we
wrześniu jest jeszcze kilka wyścigów kolarskich do pojechania, a dwa miesiące
pracy treningowej to już sporo.
Taką namiastkę tego jak to jest jechać w dużym wyścigu miałam jadąc w
Krokowej, kolorowa meta, napisy na asfalcie i publiczność. Tam to była na
ostatnich 50 metrach. Lepsze to niż nic….
·
Wiatr – oczywiście wolę jak wieje
w plecy a nie w twarz albo bok, choć jakoś mam zawsze poczucie, że zawsze
jeżdżę pod a nie z wiatrem,
·
Lekkość – cudowny, karbonowy rower
daje poczucie tego, że wszystko zależy tylko od siły w moich nogach,
·
Widoki – ot dużo łatwiej
przejechać 50 kilometrów niż je przebiec (więcej niż 42.195 to nie przebiegłam
nigdy) – można poznawać świat, choć najczęściej, w moim wypadku są to pola i
lasy, ale piękne!
·
Inny rodzaj wysiłku – tu nie tak
łatwo stracić oddech, zmęczenie jest zupełnie inne niż to w czasie biegania czy
pływania, niby puls niezbyt wysoki a mięśnie wykończone,
·
Piękno sprzętu – nic na to nie
poradzę, że lubię się otaczać ładnymi przedmiotami, gadżetami, a rower piękny,
dodatki również, nawet nie muszę jechać, wystarczy patrzeć i się cieszyć jakie
śliczne koła, rama, klamki….
·
Nowość – tak jazda szosą jest dla
mnie wciąż nową fascynacją, dlatego dużo mam do nauczenia się, wiele rzeczy
(technicznych) jest wciąż nowych, a to sprawia ogromną radość!
Dlatego tym bardziej nie mogę się doczekać niedzieli, mam zaplanowany
60 kilometrowy trening i bardzo się na niego cieszę….
Aż wstyd przyznać, ale ja jeszcze na rowerze w tym roku nie byłam :)
OdpowiedzUsuńto już w ten weekend jak masz chwilę (i rower) to możesz to zmienić :)
Usuń