Najbardziej rowerowe miejsce pod Warszawą - MAPA
Na szosach, MTB, z sakwami i mapą spacerowo, z lemondką wyczynowo – tak
się jeździ pod Warszawą.
Cudowne miejsce do treningów, dla każdego kolarza i kolarki. Choć co
ciekawe w tłumie mężczyzn na rowerach szosowych były tylko trzy dziewczyny
(wliczając mnie).
Dziś robiliśmy pętelki według wytyczonej trasy w czasie Łurzyckiego Ścigania. Było cudownie. Temperatura w najcieplejszym momencie nie przekraczała
25 stopni, słońce świeciło ale nie prażyło.
Taki trening to ja lubię! Większość jeździłam sama, tylko 10K
przejechałam w ogonie, szybkim ogonie.
Początkującym szosowicom podpowiadam – można podjechać autem (dla
leniwszych albo tych co, jak ja nie cierpią jeździć z tirami) do Habdzina albo
wsi Opacz a potem tak jak na mapce – są znaki na asfalcie.
Wygląda na skomplikowane ale na szczęście nie jest. Jak ja się nie
gubię (a mam do tego talent duży) to znaczy, że droga jest oczywista.
Wystarczy jechać według strzałek by zrobić 20K pętle.
Tłumy kolarzy tam jeżdżą i ciężko się dziwić – ruch samochodowy bardzo
mały, asfalt świetny, z wyjątkiem fragmentu w Oborach gdzie jazda przypomina
slalom między dziurami, można wjeżdżać w te mniejsze bo gładkich fragmentów tam
nie ma! Ale to tylko w jednym momencie – około 1000 metrów takiego wyzwania.
Do tego co bardzo ułatwia szybką jazdę, dziury na tej 20K trasie są
wymalowane, to znaczy nie dziury tylko ostrzeżenia przed nimi.
A o nowych ciuchach rowerowych to napiszę jak wyschną bo już uprane, a
pierwszy trening w nich bardzo udany!
Komentarze
Prześlij komentarz