Tauron Lang Tour Race – czyli różowy jest męskim kolorem i 37.2 stopni na ciepłym asfalcie - KROKOWA 2015 relacja
Róż jest kolorem kolarskim! fot. J. |
Mimo, że nie mam różowego roweru to szaleję za tym kolorem. Czepek,
bidon, zegarek, bluzeczki, różowo u mnie bardzo.
Wczoraj przekonałam się, że różowy jest też męskim kolorem, może nie
tak ogólnie męskim ale kolarskim na pewno! A wszystko dlatego, że Tauron jest
głównym sponsorem tego cyklu wyścigów – wszędzie jest różowo, a kolarze z dumą
noszą różowe buffy, smyczki. Ten babski kolor zmienia się w kolor poważnych,
kolarskich zawodników! Dla mnie raj, mam różowy buff, bransoletkę…
Ścigałam się na dystansie MINI czyli 57 kilometrach w Korkowej, byłam 6
kobietą w kategorii K2.
Nie wiedziałam, że świat kolarstwa jest tak męski. Przed startem, w
biurze zawodów wywieszono rozpiskę, kto w jakim sektorze powinien startować –
wszystko według kategorii wiekowych. Jest tylko małe „ale” kobiet w tym nie
uwzględniono, WSZYSTKIE kobiety niezależnie od tego czy z licencją kolarską czy
bez, szybkie, wolne, początkujące, jeżdżące zawodowo, trafiają do ostatniego
sektora – seniorzy i kobiety, konferansjer przestawia to jako najpiękniejszy
sektor.
Wciąż jestem jeszcze początkującą kolarką, peleton i tak by mi uciekł,
ale po Głownie (relacja TUTAJ), wiem, że są w Polsce dziewczyny, które jeżdżą
lepiej od większości chłopaków. A taki start bardzo wiele utrudnia. Jak dogonić
uciekający peleton, który wystartował 3 minuty wcześniej? Chłopaki nie
czekają!!!! Zdecydowanie wolałabym, żeby sektor w którym trzeba się ustawić
zależał albo od wieku niezależnie od płci, albo od wyników czasowych uzyskanych
we wcześniejszych zawodach.
Jakoś taki mi narzekanie wyszło na początek, a to był taki cudowny
wyścig!
Pakiet startowy fot. D.Szymborska |
Świetna organizacja. Wyznaczone parkingi – to nie jest szczegół, jak
wiezie się rower to nie przyjeżdża się komunikacją miejską, tym bardziej,
wyścig był po wsiach pomorskich.
Super oznaczona trasa. Organizatorzy zastrzegali w komunikatach, że
asfalt nie najlepszej jakości. Byłam przygotowana na jakieś wielkie dziury
„tarki”, a tutaj blat! Kilka dziur oznaczonych sprayem, lekko stresujące
przejazdy przez tory kolejowe. Nie tak spektakularne jak na wielkich tourach.
Nie było nadjeżdżających parowozów, bo po tych torach od lat nic nie
jeździ, czyli nikt pod pociąg nie wpadł!
Organizacja zawodów na tip top. Przemiła obsługa w biurze zawodów.
Niespodziewanie „bogate” pakiety startowe. Dostałam różowy buff, bidon (będzie
czym szpanować jeżdżąc po mieście), odżywki maści wszelakiej: żel, baton,
proszek, napój. Nie musiałam nic dopłacać za numer startowy, a dokładniej dwa
do przypięcia na koszulkę, jeden z chipem do roweru.
Przy starto-mecie powstało całe miasteczko – atrakcje dla kibiców
czekających na kolarzy – od malowania buziek, kolorowanek, przez gry
zręcznościowe, fotobudki, przez foodtrucka, gar kuchnię (w pakiecie był żeton
na posiłek).
Sam wyścig ogromnie mi się podobał. Start z seniorami okazał się
ciekawym doświadczeniem. Od razu wiedzieli, że jestem triathlonistką, bo żaden
kolarz nie ma takich torebeczek na dętkę i łyżki. To domena triathlonistów –
kolarze pakują wszystko do kieszonek w bluzeczkach.
Potem było jeszcze ciekawiej. Starszy kolarz, zachwyca się moim
rowerem, potem bezpośrednio przechodzi do sedna tematu – ma syna w kategorii
M2, syn porządny chłopak, a tak dziewczyna z pasją by mu się bardzo przydała.
Dziękuję uprzejmie, mówiąc, że jestem „zajęta”. Kolarz dziękuje za miłą
rozmowę, przepycha się z rowerem do kolejnej dziewczyny, tym razem zaczyna
rozmowę od tego, czy panienka ma narzeczonego, bo jego syn to porządny kolarz w
M2. Pan się nie zrażał! Ciekawe czy syn wie, co jego ojciec wyprawia w ostatnim
sektorze!!!!
Takie sektory....fot. D.Szymborska |
Kolejny rozpoznawalny dla kolarzy znak, że ja „nie swoja” – żel przyczepiony
do ramy. Tak na wszelki wypadek, taka bardziej pomoc psychiczna. Jakbym już nie
miała na nic siły to sobie „wciągnę”. Tak nie odżywiają się na trasie kolarze…..
Sama trasa piękna, ale bardzo wymagająca – podjazdy z tych
„killerskich”, część w lesie a reszta w pełnym słońcu. Dzięki przepracowanej na
trenażerze zimie, na podjazdach wyprzedzałam, roweru nie pchałam, gorzej było
na zjazdach, jechałam zbyt zachowawczo. Wciąż jest nad czym pracować!
W czasie 57K wypiłam 750ml izotonika, żelu nie jadłam, wjeżdżając na
piękną metę, zamiast szaleć z radości przejmowałam się, żeby nie zaliczyć gleby
– meta była wyłożona różowymi matami z logo sponsora. Pięknie wygląda w
telewizji ale jest ślisko!
57K - jakbym przebiegłam to bym była ultasem, ale przejechałam więc nie jestem - zrzut z Endomondo |
Po wyścigu, jak zapakowaliśmy rowery do auta (coraz szybciej idzie nam
ta kolarska strefa zmian!) to wzięliśmy ciuchy do przebrania i poszliśmy szukać
pryszniców. Był drogowskaz. Znaleźliśmy. Prysznice były, dla rowerów – takie boksy
jak w myjni, plus dwa natryski. Tak na środku polany. Cóż dowiedziałam, co jest
najważniejsze – czystość roweru nie kolarza! Umyłam się „na raty” – lepsze to
niż nic!
Do domu wracałam bardzo zmęczona, z jednej strony zadowolona, bo w
dużym wyścigu 6 miejsce w kategorii to dobrze, z drugiej, chciałabym lepiej,
ale to „lepiej” samo nie przyjedzie. Dużo treningów przede mną!
Obiecałam, komuś, że do jesieni będę jeździć równym tempem….dziś to
tylko rower wyczyszczę ale jutro idę się znów opalać w ruchu!!!
Nawet na rollercasterach trzymalam wczoraj za Ciebie kciuki! ;) I, i tak jestem zdania, ze Twoja autentycznosc, konsekwencja i upor sa godne podziwu i nasladowania! Go Dota! Go Dota! ;)
OdpowiedzUsuńWOW rollecaster, nigdy nie jeździłam! dzięki za miły komentarz, oj tak byłam autentycznie padnięta! a dziś czuje konsekwencje bo wszystko mnie bardzo boli :)
UsuńJej, podziwiam taki wysiłek w taki upał!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dziękuję za miły komentarz.
UsuńBędzie mi bardzo miło przeczytać kolejny, ale bez linka reklamowego:)
pozdrawiam
fajnie się czytało, chociaż nie wszystko zrozumiałam (co tosom buffy i do czego na rajdzie służą łyżki?)
OdpowiedzUsuńwczoraj mocno ściskałam kciuki, mocno :
Gratulacje wyniku! za rok będzie historią, a Ty jeszcze szybciej na kolejnej mecie ;)
buff - czyli kołnierz, chustka na szyję, głowę, rękę
Usuńłyżka - plastikowe narzędzie, które przydaje się do wymiany dętki
Dzięki za trzymanie kciuków, i przypomniałaś mi o naszej rozmowie :) postaram się dziś Ci odpisać :)