Podsumowanie sezonu startowego - 2014/2015
Puchary z tego sezonu i medale z wielu.....fot. D.Szymborska |
3 puchary, jeden medal za pierwsze miejsce, jeden dyplom i wiele medali
za udział. Dużo się działo. Tym razem startowałam w zawodach: pływackich,
kolarskich, biegowych i triathlonowych.
Były cudowne chwile, bywało ciężko, strasznie, ale co dla mnie bardzo
ważne, wszystkie zawody w których wystartowałam udało mi się ukończyć. Niby nic
wielkiego ale jak się weźmie pod uwagę ilość zmiennych w triathlonie to każde
przekroczenie mety jest zawsze sukcesem.
Jeżeli miałabym wybrać po jednym starcie z każdej dyscypliny to
wyglądałoby to tak:
-
Triathlon – Ironman Gdynia Sprint (relacja TUTAJ) – wynik z
ubiegłego roku poprawiony o kilka minut, cudowne wieńce na mecie, dobre piwo i
widok na morze. Mimo, że narzekałam (bardzo) na organizację, na podejście do
zawodników, to atmosfera samych zawodów – świetna. Był to pierwszy start
triathlonowy bez „napinki” z uśmiechem od wbiegnięcia do wody po metę, było
przebijanie piątek i wiele radości!
-
Kolarstwo – Tauron Krokowa (relacja TUTAJ) – zawody, które
miały zupełnie inaczej wyglądać, plan odjechał na starcie, ale…tam było tak
pięknie, a zawody zorganizowane tak świetnie, że za rok na pewno tam
wystartuję! Nigdy nie jechałam tak piękną trasą! Dosłownie wszystko, może z
wyjątkiem czasu na mecie, mi się podobało, a różową bransoletkę nosiłam przez
całe wakacje.
-
Bieganie – Berlin Marathon (relacja TUTAJ) – po drodze było
wiele świetnych biegów, było i 2 miejsce w lokalnym przełaju, ale nic nie jest
tak cudowne jak bieg wśród milionów (no chyba) kibiców, w mieście które
uwielbiam. I znów, czas nie taki jak chciałam, ale cała reszta tak wzruszająca,
ciesząca, że….oby mnie wylosowali za rok!
-
Pływanie – no tutaj to dużego wyboru nie mam
bo startowałam w jednym cyklu (4 edycje) lokalnych zawodów. Oczywiście bardzo
mi się podobało jak stałam na pudle, dostałam dyplom i wiedziałam, że moje
treningi nie idą na marne! (relacja TUTAJ)
Oprócz tego było wiele zawodów…. triathlon w Suszu (relacja TUTAJ)– najlepsze miejsce
do startowania, debiutowania i myślę też do ścigania. Tylko tam jest tylu
kibiców na trasie, inna sprawa, że kostka brukowa po której się biega wokół
jeziora wykańcza kręgosłup, a woda w jeziorze jest nieprzeźroczysta. Gdybym
miała takie, jak w Gdyni podejście to Susz trafił byłby tym najlepszym startem.
Było też Mrągowo (relacja TUTAJ) w którym byłam tylko kibicem i zamierzam wystartować w 2016 –
bo świetna organizacja i piękne miejsce! Wielki wyścig kolarski w Poznaniu, ale
też kameralne Kolarskie Czwartki na Mokotowie (relacja TUTAJ), świetne biegi po ciemnej
Warszawie – On The Run, przełajowy City Trail (relacja TUTAJ), kultowa już wydma w Falenicy (relacja TUTAJ),
czy nowy bieg przełajowy w Wiązownej (relacja TUTAJ). Były też schody, bo przecież czasem
fajnie zakwasić sobie mięśnie w kilka minut!! (relacja TUTAJ)
Były też zupełnie wolne weekendy…. Choć jak zerknęłam do działu –
Relacje z zawodów – to wygląda to tak, jakbym cały czas gdzieś startowała.
Owszem dużo tego było, ale zauważyłam, że z roku na rok mniej startuję,
wybieram imprezy staranniej, choć mam taki swój kanon startów, które po porostu
lubię.
Podsumowanie, podsumowaniem, a tu kalendarz na przyszły sezon już
prawie pełen…..oj jak ja uwielbiam ten moment gdy dostaje się potwierdzenie
uczestnictwa, gdy zerka się na listę startową i tam widzi się swoje nazwisko…. Potem
to już tylko trzeba czekać na dzień startu i śledzić listę…wyników!
Takie płynne przejście w nowy sezon…bo w niedzielę pierwszy bieg z
cyklu City Trail…..
Gratulacje! Niezła kolekcja :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuń