Thai Thai – restauracja tajska, czyli jak ciężko być na diecie
Pyszna kaczka fot. D.Szymborska |
Miało być mniej restauracji, żeby łatwiej chudnąć. Dziś Vini E Affini
organizowało Dzień Otwartej Butelki na Biało, różne naprawdę dobre wina. O tym
będzie oddzielny post bo dobre wina nie zasługują na mieszanie z tajskim
jedzeniem. To znaczy ich opis bo co innego picie dobrego wina do dobrego
jedzenia. Dziś do wina podano lunch. Dokładnie taka była kolejność. Najpierw w
piwnicy degustowaliśmy, potem Łukasz z Vini E Affini powiedział – proszę wybrać
butelki i zapraszam na lunch.
Oj ciężko w ciemno wziąć coś co będzie do
tajszczyzny pasowało. Lunch wyborny. W ramach akcji chudnę przed maratonem
jadłam po prostu połowę tego co normalnie. Wszystko działało dopóki na stole
nie pojawiła się kaczka. Tutaj muszę przyznać do żołądka trafiła normalna
porcja białka, bynajmniej nie okrojona jak to było w przypadku kalmarów,
wołowiny, krewetek czy innych sałat. Niestety w sieci nie ma karty, tak żebym
mogła podać dokładne nazwy dań. Tym bardziej, że nam były trochę inaczej
serwowane – duże półmiski, tak by każdy mógł sobie coś wybrać. Dla mnie hitem
(oprócz kaczki) były kalmary w tempurze i wołowina. Thai Thai jest elegancką
restauracją, w porze lunchu było tam raczej pusto, nas wesoły winny stolik był
zdecydowanie najbardziej rozgadany. Bo o winach, Sycylii, Grecji (M. wróciła z
wakacji), Węgrzech (T. jedzie na wakacje) żeśmy rozmawiali. Jedzenie smaczne,
myślę, że na kaczkę jeszcze tam wpadnę. Wystrój w środku zdecydowanie elegancki.
Fajne miejsce na kolację, taką romantyczną….
Jakiś miesiąc temu, w Białymstoku, jadłam sushi w tempurze. To tak, jakby jeść sushi w cieście naleśnikowym, usmażone na głębokim tłuszczu. Dla mnie za tłuste.
OdpowiedzUsuń