Grands Crus de Bordeaux – Warszawa przystanek przed Moskwą
Arkady Kubickiego i wino francuskie fot. D.Szymborska |
- Nie, nie tego wina nie będę sprzedawać w Polsce. My mamy taki tour.
Warszawa jest tylko przystankiem przed Moskwą. – tłumaczył mi jeden z winiarzy.
- Z tymi podatkami i z naszymi wysokimi cenami to nie ma sensu. – mówił
kolejny.
Chateau Cheval Blanc, Chateau Mounton Rothschild, Chateau d’Yquem
- czyli członkowie honorowi Union Des
Grands Cru de Bordeaux nie przyjechali na degustację. Pewno Warszawa to taki
przystanek „na żądanie” a oni nie mieli się ochoty zatrzymywać. Smutno.
Bywa Warszawa to nie Moskwa, to słyszałam na każdym kroku. Jednak nie
mogę narzekać na wina, których próbowałam bo udało mi się wypluć prawdziwe
perełki.
Zacznę od słodkich, których oczywiście próbowałam na końcu. Razem z
jednym z winiarzy pośmialiśmy się z tego, że niektórzy odwiedzający tą
degustację zaczynali właśnie słodyczą, dlatego, że były to pierwsze stoły po
wejściu.
Bardzo lubię słodkie wina. Nie kupuję ich, tylko degustuję na różnych
spotkaniach. Wciąż niestety panuje przekonanie, że słodkie wina są słodkie. Nie
są jak są dobre gatunkowo. A takich właśnie dziś próbowałam.
Chateau de Fargues – winnica o 15ha, produkują około 15 tysięcy
butelek, zaproponowany rocznik 2010 Sauternes ma 133gramy cukru, kosztuje mniej
niż 20E i smakuje serowo rodzynkowo. Jeszcze czeka w beczkach na rozlanie, więc
miałam okazję przepróbowania tego rocznika.
Chateau de Rayne Vigneau to większa 62 hektarowa posiadłość a Sauternes
ma aż 120 gramów cukru, jest to proste wino, nie porywa ale cieszy.
Zastanowiłabym się czy wydać 30E, bo kolejne i troszkę droższe wina były dużo
lepsze.
Chateau Doisy Daene to w dwóch słowach niesłodkie słodkie wino. Nos
cudownie agrestowy, droższe bo kosztuje 45E jednak cena odpowiada jakości. A
niewyczuwalnego cukru jest 115gramów.
Dwa kroki dalej stolik Chateau Guiraud – 140 gramów cukru,
brzoskwiniowe, lekko miętowe w ustach, orzeźwiające ja bym zestawiła je z
szarlotką z papierówek. Winiarz polecał połączenie go z serami pleśniowymi.
50E.
W podobnej cenie i podobnie „cukrowe” wino z Chateau la Tour Blanche –
moim zdaniem najlepsze wino słodkie tej degustacji, niestety niedostępne w
Polsce, rodzynkowo miodowe, gęste od smaku i zapachu. Pyszne. Tak jak grzecznie
wypluwałam wszystko na degustacji, tak wychodząc podeszłam raz jeszcze prosząc
o nalanie wina, bo właśnie ze smakiem tego Sauternes’a chciałam wyjść. Choć
wahałam się chwilę bo było jeszcze jedno wino, które pokochałam…..
Zostajemy przy białym ale zupełnie innym, cudownie wytrawnym,
fascynującym i co ważne intuicyjnym inaczej. Wino, które zaskakuje, które się
pamięta. To lubię najbardziej. Piszę o białym z rocznika 2010 (jak wszystkie
wina na tej degustacji).Chateau Pape Clement – 60 hektarów. Nos benzynowy i
lekko morelowy, dalej jest tylko ciekawiej, mineralność wysoka kwasowość. Ohh
jak pysznie. Zimno, chłodno i ciekawie. Żałuję, że nie mogłam więcej czasu
poświęcić temu winu, choć i tak długo, długo je mieszałam, napowietrzałam też w
ustach. Ehhh. Szkoda, że wino kosztuje około 130E – dużo, ba bardzo dużo jak za
białe wino, tylko jakie białe…..
Z tej samej winnicy było i czerwone, jednak nie porywało tak jak białe.
Zresztą to był przypadek kilku winnic, które miały dobre, ba bardzo dobre białe
wina miały przeciętne odpowiedniki po czerwonej stronie.
Dawno nie trafiłam na wino, które pachniało szałwią, niestety w ustach
szału nie było. Na taki pomysł wpadli w winnicy Chateau Smith Haut Lafitte.
Mają do dyspozycji 67 hektarów, produkują tylko 25 tysięcy białego wina, blend
Sauvignone Blanc i gris a do tego semillion zapewnia mineralność i lekką
słoność. Niestety te smaki, znów są drogie bo aż za 100 Euro.
Owocowo, orzeźwiającym winem, które jest po prostu dobre można się
cieszyć już za 18E (wszystkie ceny, niestety obowiązują we Francuskich sklepach
– tyle płaci chcący się napić dobrego wina Francuz lub Francuzka, u nas albo
tych win nie ma, albo jak już są to ceny są bardzo, ale to bardzo wygórowane).
Domaine de Chevalier proponuje to dobre i stosunkowo proste białe wino z
rocznika 2010.
Białe z naszego 2010 rocznika z Chateau de Fieuzal po prostu umyka, a
tak nie powinno być gdy wydajemy za butelkę 40 E.
Dużo w tej relacji o cenach, ale uważam, że to ważne by wiedzieć ile
kosztuje to co się na degustacji wypluwa.
Jeżeli szukamy mineralności, które jak się dowiedziałam na Konwencie
Polskich Winiarzy może być uznana za wadę to winnica – Chateau La Louviere
właśnie takie proponuje z rocznika 2010. Koszt 30E, tej samej winnicy czerwone wino ma duży
potencjał, tylko moim zdaniem za wcześnie by je pić, warto poczekać ze dwa lata
i wtedy cieszyć się z niego dużo bardziej.
Trafiłam też na wino lekko melonowe, jak na tą degustację to taniutkie
(14E) pomysł tej owocowości pochodzi z Chateau Larrivet Haut – Brion.
W takie upały dobrze jest znaleźć jakieś orzeźwienie, Chateau
Malartic-Lagraviere takie wino zrobiło w 2010 roku, jednak to drogie jak na tak
zwany refreshment bo aż 65E. Czerwone wino mi nie odpowiadało było zbyt świeże,
alkoholowe i niewyraźne, o cenę nie pytałam.
Obniżając loty cenowe, ale na szczęście tylko minimalnie loty smakowe –
Chateau La Tour de By – tak klasyczny Medoc jak tylko to możliwe, 18E, niestety
niedostępne w Polsce, za to do kupienia w Rosji.
Wreszcie wino podobne do tych z 2000 roku, Chateau Ferriere
zaproponowało eleganckie wino, organiczne i smaczne. Cena również z tych elegantszych
– 45E.
Wniarz z Chateau Lascombes zastanawiał się jakie będą podatki w Polsce
i ile jego wino za 50E we Francji w sklepie kosztowałoby u nas, zachwalał
elegancję swojego wina – i słusznie. Dobrze zbilansowane, o wysokiej
kwasowości.
Tyle o winach, teraz o samej degustacji. Zaczęłam ją konferencją
prasową – Olivier Bernard barwnie opowiadał o winach, winiarzach i rocznikach.
Potem pozostało degustowanie – całe Arkady Kubickiego były „winne”. Znajome
twarze degustatorów, miłe winne plotki. I poczucie, że Warszawa jest tym małym
przystankiem….. jednak coś na tej prowincjonalnej stacji się dzieje i z tego
się cieszę.
Ostatnia strona książki degustacyjnej ostrzegała przed tym, że winem
można się upić i po pijanemu autem nie należy jeździć. Przyjechałam tramwajem,
gdyż nawet wypluwanie bywa zdradzieckie i dzięki temu mogłam skończyć
degustację na słodko.
Ostatnia strona fot. D.Szymborska |
Konferencja prasowa fot. D.Szymborska |
Cooler fot. D.Szymborska |
Degustacja fot. D.Szymborska |
Śliczne zdjęcia no i sporo dowiedziałam się o winach ;)
OdpowiedzUsuń