7 Bieg Policz się z Cukrzycą w Warszawie
| Samogrzmotka na starcie |
A dziś inaczej, niby numer startowy, niby start i meta ale bez
ścigania. Nikt czasu nie mierzy a wszyscy się cieszą. Jakie to proste!
Początek – koncert pod Pałacem, super atmosfera, wystarczająca ilość tojtojów–
co ważne dla biegaczy. Czekanie na start – obsuwa 7 minutowa umilana grą
orkiestry. Trzeba było poczekać aż wejdziemy na wizję. Miła rozgrzewka,
skakanie w miejscu. Prawie wszyscy w pomarańczowych bluzeczkach. Niektórzy
poprzebierani, część nawet nie biegowo ubrana. Start. Tłok ogromny za nim nie
wbiegliśmy na Marszałkowską. Bieg w przemiłej atmosferze. Trochę kibiców na
Krakowskim Przedmieściu. Obok Zachęty spotykam końcówkę biegu/marszu i tutaj
niemiłe zaskoczenie. Gdy w okolicach Muzeum Etnograficznego wyprzedziłam pana
idącego spokojnym krokiem z dzieckiem na barana zrozumiałam, że niektórzy
ścinali z 3 kilometry. Nic to bo nie o czas tutaj chodziło a o sam bieg. Myślę,
że sympatyczniej by było gdyby wszyscy przebyli tą samą trasę. Na mecie medal,
kefir i kabanosy drobiowe. Dziwna paczka! Wzięłam „na później” i napiłam się
wody. To trzeci bieg charytatywny w którym biegłam, zupełnie inny niż
poprzednie. Tu nie chodziło o prędkość tylko o sam udział. Za rok też pobiegnę!
A medal ładny i idea biegu super.
Bardzo mi się podoba, że Jurek Owsiak dba o biegaczy, którzy mogą mieć
dodatkową frajdę wtedy gdy gra Orkiestra!
Do puszki wrzuciłam, naklejkę dostałam. WOŚP gra na całego!
Dzięki za 22 minuty fajnego biegu!!!
Dzięki za 22 minuty fajnego biegu!!!
| Kefir, kabanosy i medal fot. D.Szymborska |



Komentarze
Prześlij komentarz