Salomon Speedcross – pożegnanie
Już nie moje buty fot. D.Szymborska |
29 listopada – dzień w którym zaczęłam biegać w Salomonach. Dzień w
którym zaczęły się problemy z okostną. Miałam zabiegać. Nic z tego nie
wychodziło. Bolało. Miałam smarować – nic nie pomagało. Czas leciał a z nogami
było coraz gorzej.
Ostatni tydzień Salomony stały w przedpokoju, i co? Ślizgam się, ciężko
się biega w wysokim śniegu. Nie ma pazurów, nie ma wbijania się w śnieg.
Na
szczęście moje Salomony trafiły na inne nogi, mam nadzieję, że brak amortyzacji
i inny układ stopy o którym pisałam wcześniej kolejnej osobie nie wyrządzi
krzywdy. Przede mną poszukiwania nowych krosówek.
Salomony dalej uważam, że
rewelacyjne tylko nie dla mnie po prostu. To jak trzymają się trasy, jak
sprawdzają się w lesie, w górkach to wszystko jest super. Gdyby nie okostna
pewno dalej bym w nich biegała.
Na razie musze się przeprosić z moimi starymi
Saukonami i The North Face, bo przecież z krosu nie zrezygnuje!
O owsiance na śniadanie nie będę pisała bo to byłoby nudne, przecież
wiadomo, że jem ją praktycznie codziennie, z małymi szalonymi wyjątkami o
których zawsze piszę!
Wieczorem będzie przepis na czerwone pesto do makaronu!
Możesz napisać coś więcej o powiązaniu braku amortyzacji z zapaleniem okostnej? Tak ku przestrodze przy wybieraniu butów, bo przecież sprzedawcy też nie muszą o wszystkim wiedzieć, a każde doświadczenie mile widziane.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie jest stan bardzo poważny i dajesz radę.