TRYB JASNY/CIEMNY

Dżem agrestowy – zapasy na zimę

Kolejne słoiczki do kolekcji moich przetworów fot. D.Szymborska


Raz jeden stałam przy garnku z „tonami” przetartych jabłek i „produkowałam” dżemy jabłkowe – to był projekt „dżem do owsianki”. Dzięki temu fit blogerzy (i moi znajomi też) dostali po słoiczku jabłkowej pyszności z przykazem by zjeść dżem z owsianką. Zadziałało – przynajmniej sądząc po postach i zdjęciach. Co nie zmienia faktu, że od tamtej pory dżemy, konfitury a wkrótce przeciery pomidorowe – to wszystko robię „na raty”. Tu kilka słoiczków, innym razem tylko dwa….wszystko powstaje w tak zwanym międzyczasie. Dzięki temu nie ma godzin spędzonych w kuchni, a przygotowywanie przetworów sprawia ogromną radość zamiast i nigdy nie jest uciążliwe.

Słoiczków przybywa. Tym razem agrest. Zielony ale słodki. Przygotowany w najprostszy sposób. Najpierw pracochłonne mycie i odrywanie szypułek. Potem do gara i gotowanie z cukrem, zbieranie piany a potem to już do słoika i nic tylko czekać aż wystygnie denkiem do góry.


Dżem agrestowy jest pyszny! Przypomina mi się smak rwanego z krzaków agrestu. Jak byłam mała bardzo lubiłam agrest, choć bardziej smakował mi ten różowawy niż zielony, krzaki miały kolce, ale warto było mieć kilka krwawych śladów wobec pstrykających w buzi owoców.

Dobra wiadomość jest taka, że stosunkowo drogi agrest (8PLN za kilogram) jest bardzo wydajny jeżeli chodzi o przygotowywanie dżemów. Z kilograma owoców i 300g cukru uzyskałam 2 słoiczki po 0.24l, 1 po 0.4l i jeszcze została mi porcja do owsianki (0.12l).


Wkrótce słoiczkowy konkurs….to tak w ramach zapowiedzi!

Komentarze

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa