Obóz treningowy, Jon Gordon– recenzja książki
Obóz treningowy fot. D.Szymborska |
Nie cierpię jeździć do myjni. To czekanie. Jak próbuję auto umyć sama
to efekt (delikatnie mówiąc) odbiega od oczekiwanego. Dziś zamiast wkurzać się
tym ile to trwa przeczytałam książkę. Obóz treningowy. Co najlepsi robią lepiej
niż ktokolwiek inny. to mocno reklamowany poradnik dla wszystkich, którym
zależy na sukcesie, zarówno w sporcie jak i biznesie. To obrzydliwie
amerykański podręcznik. Nie cierpię autorów, którzy swojego sukcesu szukają w
modlitwie, opatrzności. Oczywiście dochodzi do tego ciężka praca.
Wracając do książki, opowieść o Martinie początkującym zawodniku w
amerykańskiej NFL. Łzawa historia, chłopaka, który chce odnieść sukces, ciężko
na niego pracuje, ma chorą matkę, kochającą dziewczynę, spotyka rewelacyjnych
trenerów. Gdy na końcu książki płacze na pogrzebie swojego trenera, który
wcześniej doznał „przebudzenia” mistycznego, stwierdziłam, że zdecydowanie nie
jest to mój typ podręcznika samorozwoju czy samopomocy. Z drugiej strony
zasady, którymi powinien się kierować zawodnik (z wyjątkiem wszechobecnej wiary
w Boga) są zdroworozsądkowe i praktyczne. Ważne jest by zmierzyć się ze
strachem, by wiedzieć do czego się dąży i jaki cel się chce osiągnąć.
Wróciłam z „obozu treningowego” do czystego auta, ucieszyłam się, że
się nie zachmurzyło. Najczęściej gdy auto jest wypucowane zaczyna padać, i znów
jeżdżę brudną gablotą. Książkę schowałam do torebki, nie sądzę by więcej po nią
sięgnęła. Nie każdy amerykański podręcznik pasuje do mojej rzeczywistości, a
te, które wiarę wplatają w drogę do sukcesu zdecydowanie nie należą do moich
ulubionych.
Obóz treningowy, Co najlepsi robią lepiej niż ktokolwiek inny. Opowieść o doskonałości, Jon Gordon, Wydawnictwo MT Biznes, Warszawa 2012
To zdaje się typowe dla amerykańskich poradników o rozwoju, a co - niestety - najczęściej nijak się nie ma do prawdziwego życia. Swojego czasu byłam na dwóch szkoleniach z samorozwoju i inne takie ble ble. Miałam wrażenie, że ludzie je prowadzący sami nie wierzą w to co mówią, albo nie chcą widzieć jakie to bzdurne i naciągane.
OdpowiedzUsuń