KONKURS dla biegaczek i biegaczy - MOTYWACJA
Nagroda w konkursie fot. D.Szymborska |
Niedawno zachwycałam się nową książką Galloway’a teraz pora na konkurs
biegowy, gdzie będzie można wygrać dwie książki Trening Mentalny. Przez tydzień
czekam na Wasze komentarze, rady biegowe.
Pytanie konkursowe jest następujące:
Co Was motywuje by wyjść na trening i pobiegać?
Dwie najciekawsze moim zdaniem odpowiedzi zostaną nagrodzone książką
(wyślę pocztą, na odpowiedzi czekam do 29 kwietnia).
Rywalizacja z kolegą - W Garmin Fit rejestrujemy każdy bieg i podliczamy tygodniowo. Kto przegrywa stawia wino drugiemu - najlepsza motywacja!!!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze kolejne terminy biegów. Na początku roku ustalam sobie terminarz startów w biegach ulicznych i zbliżająca się data sprawia, że niezależnie od pogody ubieram buty i wychodzę na trening. Dzięki temu po zawodach nie mam później do siebie pretensji o wynik, bo mam świadomość tego, że zrobiłem wszystko co mogłem, by pobiec najlepiej jak mnie tylko było stać.
OdpowiedzUsuńPo drugie świadomość tego, że jeśli raz odpuszczę trening, później przyjdzie drugi, trzeci taki dzień i zmarnuję to, co do tej pory osiągnąłem. Wiem, że powroty do regularnych treningów bywają bardzo trudne, więc nie odpuszczam i wychodzę pobiegać.
Dla mnie największą motywacją by wyjśc pobiegać jest własne lepsze samopoczucie. Rozpoczynając każdy dzień od biegania, naprawde ten dzień mi się pozytywnie układa. Mam w sobie wiecej siły, energi, lepiej się czuje psychicznie i za kazdym razem udowadniam sam sobie, ze jestem na tyle silny aby rano wstać, założyc buty i po prostu biegać. Aż jestem sam z siebie dumny. Dużą motywacją są także spojrzenia innych (często nie znanych)mi ludzi, którzy patrzą na mnie z pewnym podziwem i uznaniem. A w szczególności spojrzenia ładnych Pań - to mi daje dużo energii. :) Motywacją są także dla mnie przygotowania do wcześniej ustalonych startów w biegach ulicznych.
OdpowiedzUsuńMnie motywuje napływ energii i dobre samopoczucie przez cały dzień! Nawet gdy rano nie do końca ma się siły to już po 10 minutach biegu można poczuć, że było warto.
OdpowiedzUsuńBieganie jest dla mnie i mojego biegowego partnera najlepsza odskocznią od rzeczywistości. Nieważne jak jesteśmy zmęczeni, w jakim jesteśmy humorze, nastroju, bieganie jest dla nas odpoczynkiem od wszystkich problemów, a w okresie, w którym się znajdujemy (za niedługo matura) najlepszym sposobem na odświeżenie umysłu i rozbieganiu bolących od kilkugodzinnego siedzenia przy nauce pośladków. A przede wszystkim jesteśmy oboje dla siebie samych motywacją - jeden drugiego nie zostawi, w związku z tym nieważne jak jednej osobie by się nie chciało, ta druga wyciągnie nas na trening i sprawi, że nie poddamy się w walce z własnym lenistwem. Motywująca jest też chęć poprawy czasu (pewnie dla większości biegaczy), bo nie oszukując się każdy o tym marzy stojąc na linii startu zawodów i właśnie po to parę razy w tygodniu zakłada buty biegowe i wychodzi na trening, by potem na linii mety móc być dumnym z samego siebie.
OdpowiedzUsuńMotywują mnie moje postępy. Gdy człowiek zaczyna od 1,5km przebieżki i kiedyś zasapał się na tymże odcinku, aż chce się skakać z radości, że pokonuje się kolejne metry, kilometry, bije rekordy odległości czy prędkości. Walka z własnymi słabościami jest dużo bardziej satysfakcjonująca niż rywalizacja z innymi.
OdpowiedzUsuńPrzed wyjściem wyobrażam sobie jak cudownie mi się biega, jaka jestem wtedy szczęśliwa, tyle energii.. walczę wtedy ze sobą i pokonuję siebie. Tylko ja, muzyka w uszach i świeże powietrze, nic więcej do szczęścia nie potrzeba :))
OdpowiedzUsuńJa tak trochę obok tematu - książka warta tego, żeby o nią powalczyć. Ponad połowę jej mam za sobą i mimo że spodziewałam się powtórzenia paru tricków motywacyjnych z poprzednich książek Galloway'a, to ta pozycja i tak mnie zaskoczyła. Warto było ją kupić, przeczytać (chociaż jestem jeszcze w jej trakcie, to już wiem, że jeszcze wiele razy będę do niej wracała), zaś Tobie, Dota - dziękuję bardzo pięknie za wcześniejszą, zachęcającą recenzję :).
OdpowiedzUsuńNa samym początku bieganie sprawiało mi ogromną radość. Z typowego kanapowca zamieniłam się w osobę, która bez biegania nie mogła żyć. Pokonywanie kolejnych km, starty, zabawa z kibicami na trasie - to wszystko sprawiało, że z radością wychodziłam na trening / zawody - to wszystko było moją motywacją.
OdpowiedzUsuńNiestety całą radość z biegania straciłam w związku z bardzo trudną dla mnie sytuacją w pracy. Nie chciałam wychodzić na treningi, a o zawodach nawet nie chciałam słyszeć. Z kolei jak już udało mi się wyjść z domu to na treningu walczyłam sama ze sobą. Wtedy moją motywacją okazali się najbliżsi, którzy wspierali mnie w trudnych chwilach, którzy mówili mi żebym się nie poddawała, żebym robiła to co tak kiedyś sprawiało mi ogromną radość!!! To dzięki nim nadal biegam. Śmiało mogę powiedzieć - tak samo jak Chrissie Wellington - że swoje bieganie dedykuję "Rodzinie - moje największej podporze. Moje zwycięstwa są waszymi zwycięstwami"!!! Dziękuję!!!
nie zastanawiam się,
OdpowiedzUsuńnie myślę,
jestem próżny...motywacją jest bycie kimś lepszym i innym, bardziej kolorowym.
Jako że pokusa pozostania w domu jest zawsze dość wielka, to jednak samopoczucie po powrocie z treningu lub zawodów jest tak wspaniałe i energetyzujące, że czasem wychodzę właśnie po to, aby wrócić. Dotleniona, szczęśliwie zmęczona, pełna mocy i optymizmu.
OdpowiedzUsuńW moim życiu to cele wyznaczają drogi, którymi kroczę. Stawiam sobie zatem cele i wyzwania, również biegowe. Wiem, że to dobrze na mnie działa. Przemierzanie ku realizacji, zauważanie efektów daje poczucie spełnienia i satysfakcji. Przekonuję się, że chcieć to móc, że nie ma nic za darmo, że trzeba pracować, pracować, a efekty będą. Nawet jak czasem trzeba zrobić krok w tył, to nie zniechęcam się. Prę do przodu!
Dość istotnym elementem mojej motywacji jest mój blog (radosne-bieganie.blogspot.com) i rozsiane po świecie znajomych witki że biegam. Gdy większość to wie, nie mogę nie biegać. Świat oczekuje relacji a ja ich dostarczam. Lubię być konsekwentna.
Mnie motywuje po prostu świat za oknem. Pachnący las wiosną o poranku, czy widok białej pierzyny w zimie. Robię to by fajnie żyć, dzielić się z ludźmi swoją pasją i radością, a najcudowniej jest poczuć to "coś" w środku po treningu, szczególnie we wczesny poranek, tuż po wschodzie słońca... To motywuje:)
OdpowiedzUsuńNa początku motywowała mnie waga i zdrowie – te kwestie nadal są ważne, ale wiem, że można osiągnąć je na inne sposoby, niekoniecznie biegając.
OdpowiedzUsuńPotem zaczęły motywować mnie mierzalne postępy – urywanie kolejnych minut, a nawet sekund i pokonywanie samej siebie ciągle jest fantastyczne, ale to już nie priorytet.
Teraz motywuje mnie radość biegu – uczucie jedności ze światem, euforii, wolności; wrażenie, jakbym frunęła a nie biegła. To nie zdarza się przy każdym biegu. To nie zdarza się często. To nie zdarza się regularnie. Ale jeśli nie zawiążę butów, nie wyjdę z domu i nie zacznę biegać, nie zdarzy się nigdy.
Olga Konopka
Jaka motywacja?
OdpowiedzUsuńmoze byc zdjecie z wakacji nad morzem sprzed 5 lat - "save the whales"
albo rozmowa kolezanek z pracy "Boze, jaki on teraz jest chudy" albo motywacyjne filmiki na YT typu spocony gosc + patetyczna muzyka + tekst Sylwka z Rockiego Balboa. Ale dla mnie najlepsza (nawet w listopadowy niedzielny poranek) jest swiadomosc ze po 20-30 minutach biegu bede na haju dzieki endorfinom. M.L. (wiadomość na fb)
Mnie najbardziej motywuje to, że biegnąc, przezwyciężam swoje słabości i ból.
OdpowiedzUsuńMogę zrobić na złość wszystkim lekarzom, którzy odkąd zdiagnozowali mnie w wieku 3 lat, zabronili biegać. Teraz, po 20 latach od diagnozy, to właśnie biegi sprawiły, że kręgosłup przestał bolec, nie wiem dlaczego, po prostu.
Do tego cudowny nastrój po każdym treningu - aż chce się żyć!
Pozdrawiam.
Największą motywacją dla mnie jest święty spokój. Żadnych telefonów, rozkazów. Nie muszę oglądać twarzy szefa, ekranu komputera, słuchać ględzenia teściowej czy zmywać naczynia. Po prostu uciekam gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Daleko, daleko w las. Czym dalszy i dłuższy bieg, tym lepiej.
OdpowiedzUsuńMotywacja do biegania? Co to takiego? Odkąd biegam, dobre 3 lata, nigdy jej nie potrzebowałem. Polubiłem i zaprzyjaźniłem się z bieganiem, ot, to cały sekret, aby już nie musieć nigdy więcej się motywować.
OdpowiedzUsuńSama siebie motywuję. Chęć pobicia swych rekordów - motywacją wszystkoch sportów. Motywuje mnie też endorfin wiele, po treningu na pęczki je dzielę. Moje nogi same rwą się do biegania, kiedy potrzebuję od świata oderwania. I pamiętaj - idź pobiegaj, na nic więcej dziś nie czekaj. Będziesz panem swego losu, włóż biegowe buty i pozbądź się chaosu. Bieganie problem z nudą rozwiązuje - to mnie bardzo motywuje. Ptaki, drzewa, leśne ścieżki motywują do przebieżki. Kiedy biegam, więcej widzę, mocniej czuję, każdy problem rozwiązuję! To też bardzo motywuje! Każdy start w zawodach do trenigu motywuje, to ode mnie zależy jak się przygotuję!
OdpowiedzUsuńa) 6 rano w niedzielny poranek. Budzi mnie szum ulewnego pluskania za oknem. Odsłaniam firankę i wpatruje się w próżnię. Nawet odlegle o 3 metry lampy uliczne zniknęły za ścianą deszczu. Jak każdy normalny człowiek powinnam wrócić do ciepłego łóżeczka i schować się na kolejne kilka godzin pod kołdrę. A ja? Wciągam na siebie przygotowane wczoraj ciuchy i ruszam za drzwi.
OdpowiedzUsuńb) Potomek znowu urządził maraton zębowego niespania w nocy. Oczy podpieram zapałkami i po omacku zakładam buty. Po cichu wymykam się z domu by nie obudzić chłopaków.
c) Obduszony podczas półmaratonu paznokieć z szarości przechodzi w piękną fioletowa purpurkę. Ale już tak nie boli, więc zakładam buty tylko trochę się krzywiąc i wychodzę na kolejne wybieganie.
A przecież można zostać w domu, pospać dłużej, polenić się, poddać się wewnętrznemu kanaponowi. Co zatem wypycha mnie na zewnątrz? Chociaż zimno, ślisko, mokro?
To silniejsze ode mnie, ta świadomość że gdy wrócę, świat będzie wyglądał lepiej, problemy nie rozwiążą się same, ale na pewno będą lepiej poukładane w mojej głowie. Zmęczenie zmieni się w endorfinkową euforię. Na te kilkanaście/dziesiąt minut mogę wyłączyć wszystkie dzwonki ostrzegawcze niezbędne przy wychowywaniu energicznego i ciekawskiego Potomka.
Bieganie to czas tylko dla mnie, wtedy z matki/kucharki/prasowaczki/sprzątaczki/słuchaczki/rozwiązywaczki problemów znowu staję się sobą. To czas na przemyślenia, rozliczenia, rozkoszowanie się kroplami deszczu spadającymi na twarz, kiełkującą wokół wiosną, wschodem słońca. Biegając znowu staję się dzieckiem, które potrafi cieszyć się wszystkim dookoła. Wiem, że gdy wrócę do domu będę lepszym/spokojnieszym człowiekiem.
Wielokrotnie żałowałam, że zostałam w domu, że przegrałam z przyciąganiem kanapy, ale jeszcze nigdy że wyszłam pobiegać.
Wieloletni trener wspomnianej już tutaj Chrissie Wellington (czterokrotnej mistrzyni świata w zawodach Ironman) powiedział jej kiedyś, gdy traciła wiarę w swoje możliwości, że niektóre treningi są jak diamenty, a inne jak kamienie, ale każdy z nich jest skałą budującą fundament formy. Przywołanie w myślach tego zdania pozwala mi od kilku dni cieszyć się biegiem nawet wtedy, gdy wszystko idzie jak po grudzie. "Dajesz, dziewczyno!" :)
OdpowiedzUsuń