Jadalne kasztany - mój pierwszy raz
Dieta - zamiast frytek kasztany.....fot. D.Szymborska |
Tyle lat a ja nigdy nie jadłam. Lody o smaku kasztanów, owszem, trufle
kasztanowe czemu nie, sos czekoladowo kasztanowy też ale samych nigdy.
Ot chciałam spróbować i to wystarczy. Nie było wielkiego – och teraz
będę jeść pieczone kasztany codziennie. Obyło się też bez wybrzydzania – bleee nigdy
więcej kasztanów. Najbliżej mi do akceptującej obojętności smakowej.
J. namówił. 9 złoty za 5 sztuk. Drogo. Jednak co atrakcja to
atrakcja. Trochę spektaklu – kasztany pieczone w specjalnym piecu, nakładane do
torebeczki – takiej jak na frytki. Brakowało tylko zawodzącej francuskiej
melodii gdzieś w tle.
Gorące, pachnące. Łupinki się rozpadały na pół i kasztany można było
łatwo zjeść, to znaczy ich jadalna część bo łupinek się nie je!
Uważam, że warto było wydać te 9 złotych. W końcu wiem do jakiego smaku
odnoszą się ci, którzy mówią o kasztanowym aromacie.
Do tego, nie powiem, kasztany mi smakowały. Coś pomiędzy orzechem
brazylijskim, włoskim a migdałem. Dobre. Takie dwie sztuki to mi wystarczą.
Bardzo niedawno również spróbowałem jadalnych kasztanów i również nie wywarły na mnie "WOW".Ot lekko papierowo/drewniany smak. Ogólnie smakowo mogą być :) Najbardziej zdziwiło mnie ich WBT, bo na początku myślałem, że posiadają sporą zawartość tłuszczu niczym np. orzechy. Okazało się, że mają jedynie 1,5 pr tłuszczu, a większość to węglowodany :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń