Plan treningowy – mieć czy nie mieć, o to jest pytanie?
Wczoraj mi tak auto "zaświeciło", analogia z możliwością popsucia samej części i nierozsądnego trenowania niestety prawdziwa fot. D.Szymborska |
Od grudnia mam nowy plan treningowy, pierwszy tydzień to czas testowy. W
sobotę będę jechała test na rowerze, a teraz sprawdzam czy taki układ treningów
– godziny, dni, kolejność jest wykonalny.
Od wczoraj wiem, że nie. Nie jestem w stanie na obecnym etapie
wytrenowania mieć trzech treningów w czasie jednego dnia. Nie daję rady.
Bieganie na bieżni – dobry trening, jeszcze nie mocny ale już średnio mocny,
pływanie z trenerką też fajnie (czytaj mocne) ale wieczorny rower to była
porażka (nogi nie działały, dobrze, że mam wpinane buty to wiedziałam, że nie
spadnę z siodełka!).
Plan tak fajnie wyglądał w arkuszu, ale w rzeczywistości już nie. Bo 3
treningi wykluczyły jakąkolwiek aktywność intelektualną. Oczywiście można
siedzieć przed komputerem, ale już z myśleniem ciężko. Całą energię zużywa się
na siedzenie!
Plan treningowy, na pewnym etapie przygody biegowej zaczęłam go
potrzebować. Do poprawy wyników nie wystarczało codzienne bieganie, nawet na
maksa, nawet jeszcze szybciej. Wtedy pierwszy raz zaczęłam współpracę z
trenerem. Ciekawe doświadczenie, wyniki bardzo się poprawiły, śmigałam, że fiu
fiu.
W kolejnym sezonie trener wprowadził ćwiczenia w sali gimnastycznej,
piłki lekarskie itp. siły to nabierałam, mięśnie (i masa ciała) rosły.
Trenowałam z równym oddaniem, wyniki cóż – szału nie było. Do tego problem z
trenerem, który jest zawodnikiem – on
myśli o przed wszystkim o swoim planie, ma obozy treningowe, koncentruje
się na sobie a nie na mnie. Tośmy się rozstali.
Zaczęłam przygodę z triathlonem. Tym razem zapisałam się do klubu. Tym
razem okazało się, że trenerka – zawodniczka to jeszcze większy zgrzyt
charakterów. Rozstałyśmy się, nie mogę powiedzieć, że w zgodzie.
Kolejny klub, tym razem trener. Złego słowa nie powiem, motywujący,
śledzący postępy tylko moim zdaniem za łagodny. Z drugiej strony sezon
triathlonowy bez kontuzji (nie licząc pękniętego palca bo się nie wypięłam z
roweru) to sukces trenerski! Rozstaliśmy się w zgodzie i wiem, że jakbym miała
jakieś pytania to mogę dzwonić, pisać. Zwyczajnie mając taki a nie inny układ
tygodnia nie byłam w stanie brać udziału w treningach grupowych a o to chodzi
jak się należy do klubu.
Teraz mam plan treningowy i trenerkę „od pływania”. Niedługo zaczynam
biegi z partnerką – to dużo wydajniejszy sposób na trenowanie, nie ma to jak
dwie bardzo zmotywowane dziewczyny, które chcą się ścigać! A rower? Tutaj z
pomocą przychodzi plan treningowy, który będzie jak to się mówi szyty a
bardziej układany na miarę, jak tylko pojadę test. I tak mi się wszystko
zamyka, pod warunkiem, że nie będę wpadać na „genialny pomysł” łączenia 3
treningów jednego, zwykłego dnia.
Uważam, że plan treningowy jest potrzebny z kilku powodów:
·
Żeby ćwiczyć sensownie, mądrze,
efektywnie
·
Żeby widzieć efekty, pamiętamy
wybiórcze rzeczy z treningów, a jeżeli prowadzimy dzienniczek treningów to
wiemy co i jak i potem możemy analizować nad czym jest sens najwięcej pracować,
·
Żeby mieć radochę z odhaczania
wykonanych treningów,
·
Żeby poznać swój organizm.
A skąd go mieć? To jest dopiero pytanie. O cenach, wolnych zasobach,
źródłach drukowanych i tych sieciowych napiszę później na razie muszę wypocząć
przed testem rowerowym bo program (z trenażera Elite Real Turbomuin) mi go
dobierze!
Ja wolę na bieżąco każdego dnia decydować o tym co poćwiczyć, an co mam ochotę itd. ;)
OdpowiedzUsuńto oczywiście też jest fajne, ale w pewnym momencie nie przynosi efektów jeżeli chodzi o wyniki.....dlatego trzymam się planu treningowego :)
Usuń