Triathlonistka - egoistka?
Życie można podzielić na przed i po. „Przed” był spontan, „po” jest
planowanie. Choć słowo planowanie to za mało - to jest podporządkowanie. „Przed”
można było zaimprezować, „po” zastanowię się dwa razy czy wypić jeszcze jeden kieliszek
wina. „Przed” były normalne wakacje, „po” - poszatkowane jak tatar wołowy przerwy między
startami.
Pisałam już o skutkach ubocznych spinningu (przypakowane łydki),
pisałam o tym, że pływanie rzeźbi plecy, nie napisałam jeszcze o tym jakie
piękne piersi robią się od ćwiczeń, jednak to nie tylko ciało się zmienia,
umysł też.
Triathlonistka ma cel – start w zawodach. W pierwszym sezonie chodziło
o ukończenie w drugim chcę się już ścigać. Temu celowi podporządkowane jest
kilka miesięcy życia.
Do zawodów z kategorii A, B jeszcze daleko, musi być cieplej – taki
mamy klimat, że w Polsce triathonuje się od maja do września – z tego w tych
zaczynających i kończących sezon terminach woda w jeziorach i rzekach jest
delikatnie mówią zimna.
Droga to celu to zmęczenie, rozdrażnienie, senność, zimna woda w
basenie, pot na podłodze pod rowerem (trenażer stoi na honorowym miejscu w
pokoju), odpadające paznokcie (niby buty dobrze dobrane ale zawsze jak się
zaczyna biegać dłuższe dystanse to tak się dzieje)….i wielka radość z postępów,
z szybkości….
Starty latem to jedno. Jest też jesień i zima. To zawody biegowe, tych
to jest dużo, zima nie zima się biega. Tym sposobem to prawie każdy weekend
można mieć zajęty. Ja z tych co lubią startować. Uwielbiam atmosferę zawodów.
Mam wielką frajdę jak mogę pobiec trening w towarzystwie kilkuset osób. Uśmiech
na buzi, tyle dobrych emocji przed startem, w czasie biegu też przyjemnie,
wreszcie meta. Przybywa znajomych twarzy, widać, że jest nas więcej tych co
lubią w weekend zamiast się wyspać to wstać rano i pojechać pobiegać. Widomo,
że jakbym nie startowała w zawodach to miałabym więcej wolnego czasu ale nie
miałabym tej atmosfery, którą tak lubię.
W moim życiu „po” doszło jeszcze chuchanie i dmuchanie na moje zdrowie.
Wcześniej katar to był katar i jakoś
sensacji z tego nie robiłam. Teraz wolę uważać, bo katar może oznaczać początek
choroby a to automatycznie oznacza wyłączenie z treningów, a na to nie chcę
sobie pozwolić. Nauczyłam się, że jak jestem chora to treningi nie mają sensu –
oczywiście próbowałam.
Triathonistka – egoistka? Pewno tak, bo moje życie toczy się wokół
treningów. Nie jestem PRO nikt mi za trenowanie nie płaci, a na wynikach mi
zależy tak samo jak tym z elity.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale też nikomu bym w to nie uwierzyła.
Łatwo to jest jak chce się czasem pobiegać, trudno to się zrobiło jak zaczęłam,
kilka lat temu przygotowania do pierwszego maratonu.
Ciężko to dopiero będzie jak będę się przygotowywać do Ironmana. I co?
I doczekać się tego nie mogę!
Na razie leczę katar i cieszę się, że będę dziś jechać trening na
rowerze. Jutro start w biegu przełajowym, tak w ramach treningu ale ze
wszystkimi tymi fajnymi emocjami o których wcześniej pisałam.
Taki to jest ten egoizm triathlonistki…..sportowy, zdrowy i zajmujący
prawie każdy weekend.
Pewno jakbym grała w szachy to byłoby tak samo, bo chyba na tym polega
uprawianie sportu, bo w zwykłe życie wpisać treningi, rywalizację.
Czytałam, że biegacze są egoistami, cóż triathloniści mają trzy sporty
to egoizm się potęguje.
A dobre rzeczy wynikające z treningów? Też są i jest ich bardzo dużo!
Po pierwsze, uczę się planować, po drugie jestem coraz lepiej zorganizowana, po
trzecie jestem szczęśliwsza!
Jeżeli egoizmem jest szczęście to triatloniści są jednymi z bardziej
egoistycznych ludzi na świecie!
Zatem zanim zaczniesz treningi TRI to pomyśl nie tylko o łydkach ale
przed wszystkim o swojej głowie – będą zmiany!
Komentarze
Prześlij komentarz