Dieta i McDonald’s – da się!
Taki lunch - z cycle w drodze, przy autostradzie fot. D.Szymborska |
McDonald’s odwiedzam czasem, jak jadę autem, długa trasa i kawa w Macu.
Ostatnio jak byłam w tej innej niż wszystkie „restauracji” to jadłam…..kaszę
gryczaną z kurczakiem w marynacie indonezyjskiej. Tak, tak byłam dobrze
przygotowana, nie musiałam nic do jedzenia zamawiać, swoje pudełko i kupna
kawa. Dziś nie miałam swojego pudełka, a głodna byłam okrutnie.
Rachunek za sałatę z sosem winegret – 3PLN. Porcja sałaty niezbyt duża,
liście świeże, pomidor chrupiący, marchewka w słupkach. Nie ma się do czego
przyczepić. W papierowym kubku/miseczce z plastikową pokrywką. Można było
wybrać sos – poprosiłam o winegret.
Do tego kawa w McCafe – zwykła z mlekiem – 8.5PLN. Rzadko się zdarza by
napój do lunchu był prawie trzy razy droższy od zamawianego dania, chyba, że
jest to butelka szampana….
McDonald’s tuczy (powstają o tym nawet filmy), ale nie robi tego potajemnie,
wszystko można sobie przeczytać.
Na odwrocie kartki, którą wyłożona jest każda
taca jest tabela kaloryczna. Z niej dowiedziałam się, że moja sałata miała
kilkanaście kalorii, a sos do niej dziesięć razy więcej! Cała sałata z sosem to
175kcal.
Wszystko jest starannie
rozpisane – wszystkie (super kaloryczne) sałaty z najróżniejszymi dodatkami,
wszystkie sosy, ba nawet przeliczone są kalorie z grzaneczek dodawanych do
sałat.
Jak ktoś twierdzi, że nie wie, co je to znaczy, że jest leniwy. Może
czytanie przy jedzeniu nie jest najgrzeczniejsze, ale wszystko jest czarno na
białym, małym, bo małym druczkiem, ale nie ma wymówek!
Taka to dziś dieta była w Macu, nie ma, że się nie da!
Haha... też ostatnio ratowałam się sałatką z Mc :D
OdpowiedzUsuń