Mój pierwszy półmaraton – menu biegacza w przeddzień i dniu startu
Czasem w lodówce lepiej mieć coś więcej niż światło fot. D.Szymborska |
Wczoraj przypominałam weteranom i prezentowałam debiutantom listę
rzeczy niezbędnych i zbędnych do udanego startu w półmaratonie (TUTAJ). Na
forach wywiązała się dyskusja dotycząca jedzenia, pojawiały się szokujące
pomysły, dziwne dania, wręcz szkodliwe „porady” co warto jeść a czego nie przed półmaratonem.
Zaczynam od kilku zastrzeżeń, po pierwsze każdy jest inny, jego żołądek
i organizm zachowuje się inaczej. To co tutaj zaprezentuje świetnie sprawdza
się w moim przypadku, dobrze działa u moich koleżanek i kolegów z KGB
(Koleżeńskiej Grupy Biegowej) i może też świetnie zadziałać u innych, ale…..nie
musi. Nie ma czegoś co byłoby dobre dla wszystkich. Brzmi to jak formułki stworzone przez amerykańskich twórców podręczników, którzy tak bronią się przed
podawaniem ich do sądu, przez tych co posłuchają ich rad, a zrobią sobie
krzywdę. Tutaj jest podobnie, najpierw trzeba poznać swój organizm a potem
można „usprawniać”.
Teraz będą przykłady, z których warto skorzystać, ale nie można ich
traktować jako dogmatów biegowych.
Menu na sobotę przed półmaratońską może przedstawiać się następująco.
Proponuje dwie wersje z mięsem i bez.
Śniadanie – takie jak zwykle, serio, to co jemy w weekend na śniadanie
„normalnie”. Do biegu pozostało jeszcze kilkadziesiąt godzin, my pamiętaliśmy o
tym by się wyspać, bo niewyspanie z dnia soboty przełoży się na gorszą formę w
niedzielę, dlatego wyspani zjadamy to co lubimy najbardziej, pamiętając o tym,
że dzień przed półmaratonem nie oznacza przeżerania się, kumulowania jedzenia.
Biegniemy 21 kilometrów, to dużo, ale nie tyle by podwajać racje jedzeniowe!
Obiad – lekki, raczej odradzam jedzenie „na mieście”, generalnie zasada
tylko sprawdzone dania w przeddzień zawodów jest obowiązująca. Jeżeli
przyjeżdżamy do Warszawy popytajmy znajomych gdzie można zjeść proste jedzenie
– makaron, kasze, ryż – proste dodatki, lekkostrawne. Unikajmy spotkań z
egzotycznymi kuchniami bo przecież nie chcemy by bieg był egzotycznym koszmarem
tylko swojską przebieżką. Wegetarianie mogą zjeść curry z sałaty rzymskiej, do
tego kasza i świetny obiad przedbiegowy (przepis TUTAJ), mięsożercy mogą
sięgnąć po zupę z makaronem ryżowym i kurczakiem (TUTAJ). Do tego warto pić
dużo wody. Maratończykom radzi się by pili tyle wody przed biegiem, by w
żołądku chlupotało. Tutaj mamy do przebiegnięcia tylko połowę tego dystansu, to
wystarczy pić duuużo wody, unikać słodkich napojów, alkoholu.
Kolacja – mięsożercom polecam zapiekankę makaronową – może być z
różnymi dodatkami, z tym co lubimy najbardziej. Zrobimy takie mini ładowanie
węglowodanami, ale nie przesadzajmy z ilością jedzenia, to ma być normalna
kolacja! Przepisy na zapiekanki – TUTAJ. Wegetarianom bym poleciała prostą i
pyszną sałatę z fasolką i pitą – będą dobrze przyswajalne węglowodany (przepis
TUTAJ) do tego jakaś kasza i danie gotowe! Znów dużo wody, ale nie tyle, żeby
potem w nocy wstawać do łazienki pięć razy! I znów, kto co ma sprawdzone przed
długim wybieganiem to, to wykorzystuje! Tak jest najlepiej, przyjezdni idą na
przyjazny makaron z prostymi dodatkami!
Śniadanie przed biegiem – czyli tak naprawdę najważniejszy posiłek,
oczywiście ważne było to co trafiło do żołądka w sobotę, ale to co zjemy w
niedzielę rano może nam najbardziej zaszkodzić albo najbardziej pomóc. I znów
nudna rada – żadnych nowości.
Moje ulubione śniadanie przed startowe to:
·
Małysz na trasie – czyli banan,
miód i bułka pszenna – dla mnie śniadanie mocy, normalnie nie jem pieczywa (od
ponad 3 miesięcy) i taka bułka to dla mnie jak 4 żele energetyczne! Do tego
jest to bezpieczne śniadanie, nie ma czym się zatruć, można wszystko ze sobą
wziąć z domu albo kupić w pobliskim sklepiku,
·
Owsiankowy potwór – czyli gęsta
owsianka na maśle orzechowym z bananem, gotowana na mleku z dodatkiem rodzynek
– super sprawa, super moc, pod warunkiem, że nasz żołądek dobrze znosi owsianki
przed wysiłkiem. Dla niektórych błonnik z płatków owsianych działa tak, że
półmaraton stałby się wyścigiem od jednego tojtoja do drugiego,
·
Shake owocowy – czyli koktajl po
polsku, niektórzy tak się denerwują, że nie są w stanie nic przełknąć przed
biegiem, taki bananowy z odrobiną miodu koktajl, z dorzuconymi płatkami albo
słonecznikiem łuskanym będzie napojem mocy,
·
Jaglanka rulezz – ta kasza to
daje moc, warto ugotować dzień wcześniej i w dniu biegu tylko sobie podgrzać
albo zapiec na przykład z jabłkiem,
·
Kawa – bardzo dyskusyjna sprawa –
dla niektórych kofeina przed biegiem to konieczność dla drugich tragedia, ja po
małej kawie czuje się dużo lepiej.
Czego unikam przed startem:
·
Kanapek z
wędliną/pasztetem/jajkiem itp. – najczarniejszy scenariusz to taki, że na
każdym kilometrze przypomina się nam jeden składnik naszej kanapki, która wciąż
zalega w żołądku,
·
Herbat typu yerba mate – ja się po
nich trzęsę zwyczajnie, do tego działają na mnie moczopędnie a nie chcę spędzić
półmaratonu w przenośnej łazience,
·
Alkoholu – niby oczywiste, ale
unikam,
·
Napoi energetycznych – o nie, na
tym się nie biega, co innego izotonik – trzeba znać różnicę,
·
Nowości – nic nowego jedzeniowego
na przedstartowe śniadanie!
To chyba byłoby na tyle, nie demonizujmy półmaratonu – to jest dystans,
do którego się przygotowywaliśmy, który wytrenowana osoba pokona w rozsądnym
czasie…
Uśmiech! I do zobaczenia na linii startu i mety! I smacznego biegowego
wszystkim!
sprawdzone produkty o tak :) Lepiej nie ryzykować :) Jak zwykle rady na przyszłość bo ja dopiero zaczynam :)
OdpowiedzUsuń