Tu nie zjesz obiadu w niedzielę – Butchery&Wine
Moje danie główne fot. D.Szymborska |
Bardzo lubię to miejsce, choć menu jest z innej, niż moja bajka. To
jest restauracja specjalizująca się w stekach a ja za takim mięsem nie
przepadam. Zdaję sobie sprawę, że musi być (w jakimś stopniu) krwiste, a to dla
mnie oznacza – nie do przełknięcia. Przecież nie zamówię (na swoją
odpowiedzialność – co jest zrozumiałe) wysmażonego steka, który będzie
przypominał podeszwę buta górskiego. Na szczęście z myślą o tych co za kawałem
mięsa nie przepadają w menu jest zawsze ryba. Jedna pozycja. Co oznacza, że do
B&W nie chodzę zbyt często, bo dania z ryb…nie zmieniają się co tydzień (a
szkoda).
A obiadu w niedzielę tu się nie zje…bo jest zamknięte. Egoistycznie
myśląc, zdecydowanie wolałabym żeby było otwarte, bo właśnie niedzielne
popołudnie jest tym, które chciałabym spędzić w restauracji. Nic to. Weekend ma
dwa dni, można pójść coś zjeść w sobotę, albo (co trudniejsze) wygospodarować
czas w tygodniu.
Pyszna i mało fotogeniczna zupa fot. D.Szymborska |
Zamówiłam krem z pora i ziemniaków z chipsem boczkowym. Pyszny
oczywiście. Na drugie był dorsz z puree ziemniaczanym i kaparami – świetny. A
deser? Cóż nie mogłam się oprzeć, tak jak zrezygnowanie z ciast, lodów
przychodzi mi (prawie) bez problemu tak z winem deserowym jest inaczej. Deserem
był kieliszek porto.
Dawno tak dobrze nie było mi w restauracji, w B&W można tak sobie
siedzieć, siedzieć i siedzieć….bo, że można jeść, jeść i jeść to raczej
oczywiste….
Komentarze
Prześlij komentarz