Bez cukru – Martina Fontana – recenzja
To nie jest słodka lektura fot. D.Szymborska |
Zrobiłam sobie test, wyszło – jesteś cukrowym ascetą. Ha! Najlepszy
wynik! Nie oszukiwałam, odpowiedziałam na 15 pytań i nie zdobyłam ani jednego
punktu. Kujońsko! Im więcej punktów tym gorzej z uzależnieniem od cukru, bo to
badała ta psychozabawa.
Prawie dwieście niesłodkich stron o cukrze. Martina Fontana pokazuje
spisek cukrowy. Serio. Używa takich samych zwrotów w opisie uzależnienia od
cukru jak w odniesieniu do narkotyków. Pisze o cukro-ćpunach, o cukro-odwyku i
walce o siebie. Serio.
Fontana powołuje się na badania naukowe, statystyki robią duże wrażenie
– w Niemczech (gdzie pierwotnie książka została wydana) statystyczny obywatel
zjada rocznie 9kg czekolady, prawie 4kg lodów, i prawie 6 kg żelków i słodyczy.
Wyobraziłam to sobie – szafka kuchenna pełna cukru, brrr. W Ameryce jest cztery
razy gorzej…. Ot taka spiżarnia pełna cukru zjadana po kosteczce, po cuksie,
systematycznie odkładająca się w „boczki”. Nie ma co się dziwić, że potem taki
mieszkaniec Ameryki nie mieści się na jednym fotelu w samolocie….
U nas w domu nie ma cukiernicy, mieliśmy taką z kompletu do herbaty i
przez długi czas trzymaliśmy w niej…. suszone oregano.
Raz na rok kupuję cukier – kryształ – do gotowania warzyw, żeby
nabierały ładnego koloru, nie piekę więc więcej cukru nie potrzebuję….
To już wiadomo, dlaczego taki dobry wynik w teście osiągnęłam! To nie
jest książka dla mnie bo, nie jestem od cukru uzależniona. Doszło do tego, że
teraz na diecie gdy jeszcze bardziej dbam o to co trafia do mojego żołądka, gdy
koleżanka poczęstowała mnie cukierkiem w samolocie po to by mi się uszy nie
zatykały przy lądowaniu to…..zjadłam i….czułam się jakbym „wciągnęła” żel
energetyczny w maratońskim wyścigu, normalnie magiczny cukierek, coś jak napój
Asterixa – ale moc!
Fontana oprócz badań naukowych cytuje listy swoich czytelników, w
których opowiadają oni o swoim uzależnieniu. To są wstrząsające wyznania, gdyby
za słowo „cukier” podstawić „kokaina” to te opowieści brzmiałyby równie
prawdziwie. Czytamy o zwiększaniu dawek, o życiu podporządkowanemu jedzeniu, o
zajadaniu problemów, o zjazdach bezcukrowych – to wtedy gdy w czasie lunchu
bohaterowie Fontany nie zdążyli zjeść jakiegoś fastfoodowego jedzenia, nie
wypili napoju gazowanego. Wtedy ci biedacy czekają na wiadro lodów, które mają
w domu w zamrażalniku…..dopiero wtedy odzyskują równowagę. Dają radę wytrzymać
do śniadania, gdzie słodkie płatki, bajgle albo fastfood na rogu dostarczy
kolejnej porcji cukru.
Chyba nie zdawałam sobie sprawy jak cukier szkodzi, uzależnia. Zrobiłam
sobie przerwę na kawę, pani w kawiarence zapytała jaki cukier chcę,
odpowiedziałam, że żaden bo nie słodzę. Dziwnie na mnie spojrzała, dołożyła
ciasteczko posypane cukrem pudrem, bo przecież ta kawa tak gorzka…..
To jest książka, którą warto przeczytać po to by uświadomić sobie, ile
cukru jest w cukrze! A potem….albo można iść za radami Fontany i pójść na odwyk
albo dalej tyć, podupadać na zdrowi, dalej słodzić swoje smutne, otyłe życie.
Bez cukru, Martina Fontana,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2015
Stereotypy w naszym społeczeństwie mają ogromną moc.
OdpowiedzUsuńto prawda:) a że słodkie pomaga....
Usuń