Bo wiesz JA na diecie jestem…
Jestem na diecie od 2 stycznia. Efekty są, jak to się mówi będzie
dziesięć na minusie to się pochwalę, na razie „się chudnie”. Jeden dzień
lepszy, drugi gorszy, codziennie rano waga, w czasie dnia obowiązuje excelowa
tabelka – co zjadłam, co wypiłam wpisuję. Do tego subiektywny poziom siły do
ćwiczeń. Mozolnie, nudno, systematycznie, ale na szczęście z efektami.
Ostatnio coraz więcej osób mówi mi o tym, że jest na diecie. Super!
Cieszę się, że postanowiły schudnąć, zamienić tłuszcz na mięśnie, ale…. dieta to prywatna sprawa!
Pewno, że potem można przyczepić zdjęcie – przed i po. Ba można nawet
do Chodakowskiej wysłać. Nigdy nie śmiałam się z tych dziewczyn, pań – to kawał dobrej roboty, który nie był łatwy (lekki, smaczny). Z drugiej strony takie
informowanie, o każdych 100g to już przypomina zrzucanie wszystkich treningów z
endomondo na ścianę Facebooka…. coś na co zerkamy, pomijamy i tak naprawdę
przestajemy zwracać uwagę, bo to na uwagę nie zasługuje.
Społecznościowa dieta jest taka zła, jak ta opowiadana w restauracji.
Jak idę na obiad z kimś na diecie, to nie po to by wysłuchać, że moja zupa to
na pewno ma ponad 600, a drugie danie to może i z 800. A jak zaczyna o
tłuszczu, nienaturalnych składnikach to już odechciewa się jedzenia. Wniosek z osobami na diecie nie zawsze należy
chodzić na wspólny obiad.
Dalej, osoba dietująca w domu – je te liście i ma (często) wszystkim za
złe, że jedzą coś innego.
Wczoraj zrobiłam rewelacyjną zapiekankę makaronową, z
karczochami, podsmażaną szynką i dużą ilością zapieczonego sera – pycha! I jej
nie zjadłam. To, że ja się zapuściłam i mam swoje do schudnięcia, nie może
oznaczać, że inni też mają się ze mną odchudzać, oczywiście zawsze z
przyjemnością ugotuję więcej kaszy, zgrilluję więcej warzyw, ale nic na siłę.
Następny wpis o diecie będzie w kwietniu, myślę, że wtedy będę mogła
się pochwalić poważnym „spadkiem”, bo „Wiesz kochana, ja na diecie jestem. No
co Ty, jesz te paluszki chlebowe?! Jak ja bym je zjadła to już bym dziś więcej
nic do buzi nie włożyła. Tak, tak gluten odstawiony, laktoza, fruktoza też….”
Takim
paniom dziękujemy, za to pamiętajmy, żeby mówić komplementy! Chudnące osoby w
końcu usłyszą o tym, że ładnie wyglądają a nie, że mają gęste włosy, że super
dżinsy a nie szałowy szalik, że fajna bluzka a nie ciekawy naszyjnik….. bo
chudnące na co dzień osoby potrzebują wsparcia, zauważania ich pracy nad sobą…..
wiem coś o tym najgorzej jak waga stoi ja też rozpoczęłam walkę od 2 stycznia pomału do przodu. Trzymam kciuki:D
OdpowiedzUsuńto ja też życzę powodzenia :) bo silna wola czasem bywa bardzo trudna do odnalezienia....
UsuńTo źle brzmi. Lepiej "Zdrowo się odżywiam" :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
eee ja się nie wstydzę :) dzięki za życzenia :)
UsuńDobre i prawdziwe .
OdpowiedzUsuń