Samoleczenia ciąg dalszy - zupa obiadowa
Tym się leczę albo przynajmniej rozgrzewam fot. D.Szymborska |
Curry pomogło ale jeszcze do końca zdrowa nie jestem. To teraz pora na
zupę. Rosół na pieczonych kościach cielęcych do tego ugotowane oddzielnie
brokuły. Żeby było co wyławiać z zupy to jeszcze makaron zwany sojowym. Makaron
wcześniej zalałam wrzątkiem, odcedziłam i przelałam zimną wodą. Zupę doprawiłam
sosem sojowym i olejem sezamowym.
Rosołu mam sporo więc na kolację też będzie jakaś zupa…..bo przecież to
już drugi dzień jak nie trenuję, a jak wiadomo ktoś kto ma wszystko rozpisane,
rozplanowane nie cierpi takich przestojów.
Wiem, że nie można odrabiać treningów, te po prostu przepadają.
Pocieszam się, że przez 48 nie stracę formy. Jutro zamierzam już być zdrowa ale
rozsądna. Czyli nie rzucę się na super mocny trening tylko spokojnie pojeżdżę
na rowerze i popływam. A to wszystko pod warunkiem, że będę pewna, że już
wyzdrowiałam.
Super zupa!
OdpowiedzUsuń:) pysznie było:) grunt to mieć dobry rosół reszta to kwestia dodatków :)
Usuńzaje..fajna zupka :) mniam
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNiestety też jestem chora już mi w poniedziałek trening przepadł :((( dzisiaj i środa prawdopodobnie też :C ale wiem z autopsji, że jak zacznę to skończy się anginą i wypadnie kolejny tydzień a tego już nie ścierpię ehh powrotu do zdrowia życzę :)
OdpowiedzUsuńzgadza się cierpliwość jest potrzebna ale jednocześnie bardzo trudna....
Usuń