TRYB JASNY/CIEMNY

A może zbadać tarczycę? Tak tylko pytam

Nie ma co się bać...można się badać fot. D.Szymborska


Nie cierpię hipochondryków, tych co ze wszystkim co ich zaniepokoi– a niepokoi ich wszystko biegną od razu do pięciu specjalistów. Potem godzinami siedzą przed monitorem i w Internecie poszukują odpowiedzi na swoje hipochondryczne pytania. A można zawsze pójść na trening, prawda?

Z drugiej strony głupotą jest „się nie badać”, chować głowę w piasek, udawać, że nie ma kontuzji, że nie ma spadku formy, że wszystko jest w porządku, jak nie jest.

Trzeba znaleźć złoty środek – czyli chodzić do lekarza na tyle rzadko by panie w rejestracji nas nie znały, a na tyle często by lekarz miał nasze nazwisko wpisane w komputerowy a nie ręczny kartotekowy system!



Wielu biegaczy i biegaczek pomimo diety, dużej ilości ćwiczeń nie chudnie i smutnieje. Może temu być winna tarczyca. Serio. Jak poczytałam, to wygląda na to, że ten gruczoł może w sposób bardzo istotny wpływać na nasze życie.

Ci, którzy mają nadczynność mogą chudnąć pomimo zbilansowanej diety, ci, którzy mają niedoczynność mogą czuć się tak źle jakby mieli depresję i tyć na potęgę. Dodatkowo dochodzą zmiany w samopoczuciu – to nie musi być jesienny splin to może być ten mały gruczoł na szyi.

Nie żebym kogoś od razu wysyłała do lekarza, ale może warto przeprowadzić „wewnętrzne dochodzenie”, a potem ewentualnie pójść do przychodni.

Z reguły zaczyna się od USG. To badanie przy pomocy ultradźwięków, polega to na tym, że specjalny aparat wysyła impuls ultradźwiękowy i czeka na echo. Dzięki temu powstaje obraz narządu. Tyle teorii, w praktyce USG tarczycy to zupełnie bezbolesny zabieg. Słowo zabieg, chyba jest nieodpowiednie, to badanie, które polega na tym, że tarczycę – czyli naszą szyję mamy nasmarowaną zimnym i  z reguły (nie wiem dlaczego)  niebieskim lub zielonym żelem. Następnie lekarz używa sondy, którą dotyka naszej szyi. To tyle. Co pewien czas zatrzymuje sondę, robi zdjęcie i przygotowuje opis – na przykłada coś mierzy – średnica, odległość, coś przybliży. Całe badanie trwa niezbyt długo, dużo zależy od dokładności z jaką jest przeprowadzane. Potem trzeba wytrzeć szyję i podgardle czy jakkolwiek byśmy nie nazywali tej części szyi, która łączy się z naszym tułowiem.

Tyle czasu poświęcam tarczycy bo zwyczajnie często okazuje się po USG albo badaniu krwi pod kątem różnych hormonów, że ten mały gruczoł potrafi tak mocno oddziaływać na nasz zdrowie, życie a co się z tym wiąże treningi.

Trochę to przypomina teorię spiskową, ale wygląda na to, że to tarczyca czasem jest przyczyną pogarszających się wyników sportowych. Naprawdę.

Hormony, które wytwarza tarczyca wpływają na układ krążenia. Jak mamy niedoczynność, to wtedy zwalniana jest praca serca i jego kurczliwość. A co się z tym wiąże, mniej krwi przepływa przez mięśnie, jest mniej tlenu i zmniejsza się nasza wydolność! Jakby tego było mało, wtedy cały wysiłek opiera się na glikogenie mięśniowym – co oznacza, że nasz organizm szybciej „odetnie” nam siłę do wysiłku fizycznego. Można to porównać do ściana jak na 35 kilometrze maratonu tyle, że po 10 minutach biegu.

Nie żebym kogoś miała straszyć, ale myślę, że oprócz rutynowych badań krwi, o których piszę co kilka miesięcy, co mi przypomina, że w grudniu na mnie kolej, warto też sprawdzić co dzieje się z tarczycą. Tak jak nie przepadam za wkłuwaniem igły tak USG do bolesnych nie należy.

Jeżeli chodzi o analizę wyników badań krwi, to laboratoria coraz częściej oddając nam wyniki podają „widełki” i zaznaczają flagą jeżeli czegoś mamy zbyt dużo lub zbyt mało. Podobno anemia może też być spowodowana niedoczynnością tarczycy a nie samym super intensywnym wysiłkiem fizycznym.

To co badamy się i ruszamy na trening.


Komentarze

  1. Ja też chciałabym się dołączyć i polecić badania. Regularnie. Dla siebie i swojego zdrowia, ale także dla najbliższych (bo w końcu trochę z nas zwierzęta stadne, a o swoje stado należy dbać ;-) )

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa