Fashion runner
Taki szpan fot. D.Szymborska |
Trzy dni pod rząd biegania. Żadnej powtórki jeżeli chodzi o buty! Jest
chic! Niektóre dziewczyny potrafią przez tydzień wychodzić codziennie z inną
torebką, inna mają kilkanaście par szpilek. A ja? A ja mam duuużo butów
biegowych! Na każdą okazję, na każdy rodzaj nawierzchni, na każdą porę roku.
To trochę tłumaczy bałagan w przedpokoju! Bo przed wyjściem zastanawiam się w których pobiec. Zaletą takiej kolekcji butów biegowych jest to, że chyba wystarczyłoby mi ich do końca życia. Ciężko „zabiegać” aż tyle butów. Staram się przestrzegać tego, by po około 1000 kilometrów buty kończyły swoją biegową karierę. Nie powiem, że je wyrzucam bo z tym mam problem. Trudniej też jest stwierdzić kiedy tysiąc już został przebiegnięty – bo jak się biega w nich na zmianę to łatwo się pogubić w tej kwestii.
Na zdjęciu są The North Face Ultralight – zdecydowanie najmniej
odpowiednie do lasu, idealne na wymagające podłoże. Biegałam w nich na wulkanie
– super, choć trochę bieżnik pościerałam. Trzymają się świetnie nawierzchni, są
lekkie, więc długi dystans odbija się negatywnie na moich zębach –
szczękościsk. Są bardzo przewiewne więc na zimę się nie nadają z pewnością.
Kolorowe Asics – ach te to przyciągają wzrok. Ciężko nie zauważyć
biegaczki w tak kolorowych butach – szał! Do tego świetnie się w nich biega,
choć to są lekkie buty, świetne startówki. Można w nich też po lesie śmigać –
ale dopiero na odcinkach asfaltowych pokazują co to znaczy wybicie i szybkie
bieganie, oczywiście jeżeli biegacz ma siłę w nogach!
Wreszcie Mizuno Wave Prophecy 3 – śliczności różowości, z taką
amortyzacją to słoń by dał radę przebiec maraton. Często krytykowane, z powodu
zmieniania przetaczania nogi. Zaczynając biegać w tym modelu (jedynce) czułam
się jak Pistorius – nie żebym chciała strzelać do drzwi toalety ale tak się
super wybijałam z pięty! Oczywiście z pięty wybijać się nie należy, ale jakby
się już chciało to w tych butach!
I takie to były trzy biegowe dni! Jesiennie, za każdym razem
przyjemnie, nie za gorąco nie za zimno, niezmiennie cudowne, ale różne kolory
lasu.
Dzień wolny to dzień w którym wolno nam wybrać godzinę treningu!
Wolne dni zaliczam do udanych a dzisiejszy komentarz trenerki na
basenie do tych, co można cytować:
Trenerka – Dota, pięknie płynęłaś… przez moment!
To ja będę pracować nad wydłużeniem tego momentu na całe zawody….
Komentarze
Prześlij komentarz