Blogerskie gotowanie – kolacja iberyjska
Bohater wieczoru (zjedzony) przez blogerów fot. D.Szymborska |
- To ja już będę pędzić. – powiedziałam i zapakowałam fartuszek do
gotowania i orchideę w ozdobnym wazonie. Jak ktoś zaprasza mnie na kolację to
owszem przynoszę kwiaty, wino ale nigdy wcześniej nie zabierałam ze sobą
fartuszka kuchennego.
Taksówka na Stary Mokotów, przed bramą spotkałam Tomka blogera
prowadzącego blog Magiczny Składnik. Śmiał się, że wyglądam jak bohaterowie
Ugotowanych – kwiatek wystawał z torby. Byliśmy ostatnimi przychodzącymi, w
kuchni Wrzącej Kuchni byli już: Ania z Czosnek w Pomidorach, Asia z Królestwa Garów, Ewa z Magazynu Wino, był też Manuel i jego wina z Portugalia Gourmet, nie zabrakło też Moniki, która jest kulinarną kuratorką.
Bohaterem wieczoru był Pan Tuńczyk. Wielka ryba! Ledwo się w lodówce mieściła.
Wprzeddzień jeszcze pływała w Atlantyku, potem jechała autem z Madrytu, potem Julita
wniosła ją na ostatnie piętro w kamienicy, a Tomek patroszył i smażył.
Od lewej - domowe banderole Tomka - W jak wiśnia i M jak malina, ośmiornica, wędliny, sery, sosy, Pan Tuńczyk, Wino wieczoru i wersja końcowa Pana Tuńczyka fot. D.Szymborska |
Plan wieczoru był dość chaotyczny. Gotujemy, pijemy i oczywiście jak
przystało na blogerów robimy zdjęcia. Hasztagowaliśmy z takim samym zapałem jak
kucharzyliśmy. Wieczór rybny, iberyjski.
Zanim Pan Tuńczyk w postaci dzwonków trafił pod obiektywy aparatów były
sery, wędliny – wszystko z Hiszpanii albo Portugalii. Jedynie bagietki były
warszawskie. Przepis na ośmiornicę będzie w oddzielnym poście. Co do reszty przepisów to ciężko
będzie je spisać – przez kuchnię przewijało się tyle osób, było doprawianie,
zmienianie koncepcji gotowania, oj działo się!
Takie blogerskie gotowanie bez kucharza prowadzącego to duże wyzwanie
dla wszystkich. Każdy z nas ma swoje nawyki, ulubione smaki. Daliśmy radę!
A jeszcze specyfika blogerów kulinarnych – czyli może być zimne ale
ładne! Mowa o robieniu zdjęć. Tutaj starcie dwóch podejść – moje pstryknąć
fotkę i jeść póki ciepłe i reszty – stylizować, układać (dobrze, że nie
doświetlali!!!) i dopiero jeść. Na szczęście każdy miał swój talerz – można
pstrykać zdjęcia albo jeść!
Do deseru nie zostałam bo, musiałam wybrać – kontynuacja kolacji czy
sporotow/fotograficzna sobota. Wygrało bieganie i nauka.
Pan Tuńczyk jak i inne morskie zwierzątka były prezentem od Złota
Hiszpanii. A winem wieczoru jak dla mnie było Muros Antigos, Alvarinho, Moncao
e Melgaco z 2013 z Portugalia Gourmet.
Mam nadzieję, że reszta uczestników kolacji pomogła Julicie z Wrzącej
Kuchni posprzątać jej kuchnię bo inaczej to była pierwsza i ostatnia kolacja
blogerów. A przecież miło będzie się znów spotkać, bo zawsze jest coś do
gotowania…..
Komentarze
Prześlij komentarz